8 września opublikowaliśmy wyniki śledztwa na fermie norek w Góreczkach zrealizowanego wraz z portalem informacyjnym Onet.pl. Materiał przygotowany z dziennikarzem śledczym Januszem Schwertnerem pojawił się na językach ogólnopolskich mediów, polityków, a także celebrytów i innych osób publicznych. Nie ma się co dziwić – opublikowane nagrania były na tyle brutalne i przerażające, że wstrząsnęły nawet nami – aktywistami, którzy widzieli już wiele przypadków bestialskiego traktowania zwierząt. Dobro zwierząt nie jest też obojętne Jarosławowi Kaczyńskiemu, który już w dniu publikacji reportażu ogłosił program “Piątka dla zwierząt” uwzględniający m.in. wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futra. Poniżej przedstawiamy jakie patologie na fermie norek w Góreczkach tak mocno poruszyły opinię publiczną.
1. Kanibalizm wśród norek
Norki to zwierzęta dzikie, które nigdy nie zostały udomowione przez człowieka. Dlatego, kiedy są zmuszane do życia w ciasnych, nieprzystosowanych do nich klatkach, zaczynają być wobec siebie agresywne. Stres, którego doświadczają, powoduje, że zaczynają atakować się bez żadnego powodu. Wiele zwierząt musi funkcjonować z głębokimi, otwartymi ranami na ciele. Ponadto układ sąsiadujących ze sobą klatek wręcz sprzyjał pogłębianiu agresji – kończyny czy ogon norki swobodnie zwisały przez druciane kraty. Niestety, warunki, w jakich znalazły się zwierzęta, doprowadziły do kanibalizmu. Norki zjadały towarzyszy niemal w całości, a sami hodowcy otwarcie mówią o sezonie letnim jako o “fazie kanibalistycznej”.
2. Skandaliczne warunki pracownicze
Nie tylko zwierzęta spotykają się z brakiem szacunku ze strony Wojciecha Wójcika, właściciela fermy. Yevhen, nasz aktywista z Ukrainy, który odgrywał kluczową rolę w dokumentowaniu nieprawidłowości, zatrudnił się w Góreczkach na początku czerwca. Nie został w żaden sposób przeszkolony do pracy na fermie, nie otrzymał informacji o opiece nad chorymi zwierzętami ani nie przeszedł kursu BHP. Pracownicy z Ukrainy mieszkali w specjalnym budynku na obszarze fermy. Hodowca pobierał opłaty za zakwaterowanie, mimo naprawdę niskich pensji zatrudnionych. Pracownicy musieli również ponosić koszty zniszczeń na terenie hodowli. Zespół pracował ponad 300 godzin miesięcznie (gdzie przyjętym standardem jest 180 godzin), nie mieli także dni wolnych. Według relacji Yevhena, na fermie zatrudnionych było ok. 50 osób, co oznacza, że jedna osoba opiekowała się 10 tys. norek. Aktywista wspomina, że widoczna była dyskryminacja ze względu na narodowość w traktowaniu pracowników. Polacy pracujący na fermie kończyli pracę o 15:00, Ukraińcy – o 19:00. Przez dwa miesiące pracy na fermie, Żenia oficjalnie zarobił tylko 826 zł za 325 godzin pracy. Resztę otrzymał “pod stołem”, dzięki czemu pracodawca unikał płacenia podatków – mimo, że koszty jego działalności ponoszą mieszkańcy wsi!
3. Szczucie zwierząt psami
Do obowiązków pracowników należy regularne łapanie zbiegających z klatek norek. Oczywiście nie da się skutecznie opiekować 500 tys. zwierząt przy tak małym zespole pracowników, dlatego regularnie zaganiano ukrywające się zwierzęta, często z wykorzystaniem wyszkolonych do tego psów. W materiale przygotowanym z Onetem widać, jak psy męczą norki i traktują je jak zabawki. Same norki są narażane na ogromny stres i uszkodzenia ciała. Norka jest wpisana na listę gatunków inwazyjnych, a ich ucieczki odpowiadają za ogromne straty w lokalnych ekosystemach.
4. Nieleczone choroby
Choć otwarte rany i piana z pyska u norek to powszechny widok na fermie w Góreczkach, dla najbardziej schorowanych zwierząt przygotowany był tzw. “szpitalik”. Trafiały tam po prostu najsłabsze zwierzęta, które przegrały walkę z innymi norkami. Na miejscu próżno było szukać weterynarza, a pracownicy nie mieli żadnego przeszkolenia medycznego. Jedyną formą “leczenia” zwierząt było posypywanie ran kredą pastewną, która jest suplementem, a nie lekiem. W efekcie próby pomocy zwierzętom jedynie wydłużały ich cierpienie. Kiedy chora norka nie miała już siły, by spożyć pokarm, gazowano je, a następnie pakowano do plastikowych worków.
5. Matactwa w dokumentacji
Hodowla w Góreczkach, która jest prawdopodobnie największą fermą futrzarską na świecie, widnieje w Głównej Inspekcji Weterynaryjnej jako 33 mniejsze fermy. Polskie prawo obliguje hodowców do sporządzania raportów odnośnie oddziaływania większych ferm na środowisko. Sztuczny podział terenu umożliwia obejście obowiązujących przepisów.
“Świat Rolnika”, czyli portal branżowy braci Wójcików, opublikował wyniki kontroli zrealizowanej przez Powiatowego Lekarza Weterynarii w Krotoszynie, przeprowadzonej w dniu publikacji naszego reportażu. Raport nie zawiera dokumentacji filmowej czy zdjęciowej, a sama jego treść to rutynowe odhaczenie standardowych punktów formularza. Pozostaje wiele wątpliwości odnośnie rzetelności przedstawionego raportu. Przypomnijmy, że Najwyższa Izba Kontroli zauważyła mechanizmy korupcjogenne w sprawowaniu przez Inspekcję Weterynaryjną w Krotoszynie nadzoru nad fermami zwierząt futerkowych w latach 2009 – 2010.
Od początku istnienia Stowarzyszenia Otwarte Klatki podejmujemy działania mające na celu zakończenie okrutnych praktyk hodowców zwierząt futerkowych. Prowadzimy kampanie informacyjne, publikujemy raporty, organizujemy happeningi, rozmawiamy z politykami, prowadzimy śledztwa, a także nie boimy się stanąć przed organem sądowniczym. Pomóż nam walczyć o lepszy los zwierząt i wpłać darowiznę na pokrycie kosztów naszych działań!
Tekst: Agata Andrzejczak