Nazywanie wegańskiego jedzenia jest bardzo ważne – to coś więcej niż wymyślanie chwytliwych nazw dla produktów roślinnych. Słowa są nieodłącznie związane z poparciem weganizmu.
Co właściwie jedzą weganie? Przede wszystkim nieprzetworzoną żywność – świeże owoce i warzywa, produkty pełnoziarniste, strączki, orzechy i nasiona. Wiele osób lubi także roślinne zamienniki sera, mleka i mięsa. Tu właśnie pojawia się problem nazewnictwa – podczas opisywania można używać cudzysłowów lub wymyślać nowe nazwy, takie jak sojonez czy tofucznica, ale czy to dobry wybór?
Spróbujmy wyjaśnić przeciętnemu wszystkożercy, co jedzą weganie. Możemy powiedzieć tak: „Wczoraj jadłam roślinny zamiennik burgera posypany imitacją sera i pseudobekonem. Na deser był zamiennik lodów ze sztuczną bitą śmietaną. Jak smakowało? Było naprawdę dobre! W życiu byś nie powiedział, że to nie prawdziwy ser i lody!” Brzmi… ekstra.
Spróbujmy inaczej: „Wczoraj jadłam burgera z czarnej fasoli i jabłka polanego karmelizowanym cebulowym sosem barbecue z nutką chilli oraz bekonem z grzybów shiitake. Na deser był marcepan i lodowe brownie z toffi pokryte kokosową bitą śmietaną. To było przepyszne!”
Który z opisów skusi nie-weganina i rozwieje mit o nieapetyczności i sztuczności roślinnego jedzenia? No właśnie.
Wśród wegan popularne są takie zwroty jak „roślinny ser”, „wegański burger”, mleko sojowe jest alternatywą dla „prawdziwego” mleka. Może to sugerować pewną nienaturalność, dziwność potraw wykonanych z roślin, w dodatku użycie cudzysłowów potęguje wrażenie nieprawdziwości jedzenia, kojarzy się z gorszymi, niepełnowartościowymi zamiennikami.
Należy unikać takich słów jak „zamiennik”, „alternatywa”, „imitacja”, „pseudo-”, ponieważ wegańskie jedzenie jest prawdziwym pokarmem, a nie jakąś gorszą, wymyśloną wersją pokarmów odzwierzęcych.
Przecież wegański ser nie jest nieprawdziwy – nie jest zrobiony z plastiku ani nie udaje sera! Ten ser po prostu nie powstał z mleka. Ser z nerkowców czy migdałów jest jak najbardziej prawdzimym produktem.
Wiele wegańskich restauracji posiada w menu dania o tradycyjnych nazwach, np. „sałatka gyros” czy „bigos”. W przypadku przeróbek potraw ze składnikami odzwierzęcymi nadanie oryginalnej nazwy jest niezbędne, by ludzie wiedzieli że zostały przygotowane w wolny od okrucieństwa sposób. Jeśli zamieszczę w Internecie przepis na „sałatkę z ciecierzycy” (a nie ”sałatkę z ciecierzycy o smaku tuńczyka”), skąd inni będą mogli wiedzieć, że miałam zamiar odtworzyć smak sałatki czy kanapki z tuńczykiem, tak często niegdyś uwielbianej przez obecnych wegan i wegetarian? Fakt, niektórzy mogą poczuć obrzydzenie na myśl o zjedzeniu czegoś, co przypomina produkt pochodzenia zwierzęcego, ale istnieje także duża grupa ludzi, która tęskni za smakiem sera czy mięsa i docenia starania kucharzy, przygotowujących potrawy dostępne do tej pory jedynie we wspomnieniach. Jeśli wegańska sałatka gyros jest dla kogoś powodem do zrezygnowania z jedzenia wieprzowiny, to właśnie o to chodzi! Jeśli można zaoferować ludziom roślinne wersje dań, które kiedyś kochali, najprawdopodobniej nie zejdą z wcześniej obranej wegańskiej ścieżki.
Dla weganizmu bardzo ważny jest pozytywny wizerunek, dobre przesłanie. Musimy być pewni, że to, co mówimy zawiera pozytywne konotacje i jasnym jest, że wegańskie dania są naturalne, prawdziwe i pyszne. Jesteśmy tym, co jemy. Bądźmy więc prawdziwi, empatyczni i pozytywni!
Przeczytaj też: Jaką kuchnią promować weganizm?
Dagmara Gruba, na podstawie artykułu onegreenplanet.org
14.07.2015