Jagoda Szelc to młoda reżyserka i scenarzystka, absolwentka Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu i studentka Wydziału Reżyserii Filmowej i Telewizyjnej PWSFTviT w Łodzi, wegetarianka i miłośniczka zwierząt.
Podczas studiów wyreżyserowała kilkanaście etiud, które odbiły się szerokim echem podczas polskich festiwali filmowych, a jej debiut pełnometrażowy został nagrodzony między innymi podczas 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Jagoda wspiera Otwarte Klatki i wierzy w to, że filmy zmieniają nie tylko świat ludzi, ale także zwierząt.
Na początku tego roku zostałaś laureatką Paszportów Polityki w kategorii Film za twój pełnometrażowy debiut „Wieża. Jasny dzień”, a nagrodę dedykowałaś Otwartym Klatkom. Dlaczego Otwarte Klatki są ci tak bliskie? Czy na co dzień angażujesz się w działania prozwierzęce?
Dedykowałam tę nagrodę Otwartym Klatkom, ponieważ jestem im wdzięczna za to, że walczą o prawa zwierząt w moim imieniu. Sama mam mało czasu, żeby robić coś więcej dla zwierząt, tak jak wielu ludzi. To ważne, że jest ktoś, kto mówi w moim imieniu i mogę go wesprzeć.
Jak troska o dobro zwierząt przekłada się na twoje życie zawodowe i pracę na planie?
Ja, moja scenografka Natalia Giza i operator Przemysław Brynkiewicz jesteśmy wegetarianami. Tak jak wielu innych ludzi z naszego zespołu. Nie finansujemy żadnych elementów pochodzenia zwierzęcego w scenografii. Nie kręcimy na taśmie, tylko na digitalu, ponieważ taśma (którą tak wielu operatorów ceni) jest robiona na bazie żelatyny.
Mamy nadzieję, że dostaniemy dofinansowanie do następnego filmu i będzie on miał kuchnię wegańską. Chcemy w ten sposób przekonać naszych przyjaciół, że kuchnia wegańska jest przepyszna. Chcemy też, żeby kuchnia była „zero waste’’ – bez śmieci. To ważne, plany filmowe emitują masę plastikowych opakowań, co też jest fatalne dla nas i naszych młodszych braci.
Ponadto są zwierzęta na naszym planie, które zawsze traktujemy z szacunkiem, to znaczy – jak nie chcą grać, to trudno. W ten sposób napis “Żadne zwierzę nie ucierpiało w trakcie zdjęć” nabiera innego znaczenia.
Czy w swoich kolejnych filmach planujesz opowiadać historie bezpośrednio związane ze zwierzętami, z walką o ich prawa? Jak sztuka filmowa łączy się według ciebie z aktywizmem?
W tym momencie kończę zdjęcia do filmu „Monument’’, w którym pojawiają się te wątki. I podejrzewam, że zawsze będą, jak długo będę to robić. Bo sztuka zawsze jest związana z definicjami moralności. Żyjemy wewnątrz języka i to on determinuje nasz świat. Ja chciałabym móc zmienić tylko jedno: żeby ludzie przestali mówić „mięso’’, bo to jest uprzedmiotowienie i oddalenie od siebie cierpienia i przemocy, jakiej dokonujemy na zwierzętach.
Przeczytaj także: Wywiad z Jasiem Kapelą
Póki coś pozostaje abstrakcją, nie przeszkadza nam. Uważam, że jesteśmy w wielkim kryzysie nadprodukcji i jedziemy na totalnym wyparciu. To tak, jakby wisieć nad przepaścią w samochodzie. Siedzieć na przednim siedzeniu i nie chcieć się przesiąść do tyłu, ponieważ chcesz zachować swoją pozycję kierowcy.
To jesteśmy my. Kolejnym krokiem w ewolucji będzie zaprzestanie zjadania innych istot, które mają świadomość, cierpią i kochają swoje dzieci. Tołstoj powiedział, że „tak długo, jak będą istnieć rzeźnie, będą istnieć wojny’’.
Czemu? Bo nie możemy sobie zaprzeczać na poziomie moralnym, czyli języka. To ciekawe, że ludzie nie chcą oglądać filmów o cierpieniu zwierząt. Wiedzą, że to jest złe i boli ich. Nie pozwalają dzieciom oglądać uboju. Przed nami jeszcze długa droga, ale wierzę, że dzięki takim ludziom jak Wy uda się ją pokonać nieco szybciej.
Czy wierzysz w to, że kino może poszerzać wiedzę i kształtować wrażliwość społeczeństwa?
Oczywiście. Wierzę, że kino robi nieprawdopodobną robotę. Czy wiesz, że Palestyńczycy ze Strefy Gazy, tuż po premierze „Avatara”, przebrali się za te stworzenia, żeby zwrócić uwagę na swoją sytuację? Jest wiele przykładów. Jednak uważam, że byłoby ekstra, gdyby piłkarze nosili wasze koszulki. Apeluję do sportowców i pozdrawiam ich serdecznie.