Być może zastanawialiście się, jak wyglądał Cruelty Free Fashion Show w Pekinie. Dziś Waszą ciekawość zaspkoi Gosia Sobiczewska, projektantka i właścicielka marki EST by Es, biorącej udział w kampanii Sklepy Wolne od Futer.
Zaproszenie od ACTAsia for Animals na Cruetly Free Fashion Show wydawało mi się tak niezwykłe, że – wstyd się przyznać – potraktowałam je na początku jako pomyłkę. Dopiero przywołana do porządku przez przedstawicielkę Otwartych Klatek rozpoczęłam gorączkowe przygotowania do pokazu i udało mi się mailowo ustalić wszystkie szczegóły z Shuo – przemiłą przedstawicielką azjatyckiej organizacji.
Kolekcja zmieściła się w walizce (na pakowaniu znam się bardzo dobrze) – w drogę! Chińczycy są bardzo zorganizowani więc w „dzień zero” każdy dokładnie wiedział, co ma robić. Grupa garderobianych obstawiała zaplecze i z wielkim namaszczeniem prasowała poszczególne modele. Grupowo wręczały mi wieszak po wieszaku. Wszystko było poukładane i posegregowane, opisane. Nie było atmosfery napięcia, biegania czy stresu. Raczej spokojne i leniwe oczekiwanie.
Ponieważ na pokaz osobiście stawiło się czterech projektantów, w temacie przymiarek miałam pełną swobodę. Natomiast namówienie na nie modelek było trochę trudne – ale kto odmówi blondynce?
Nie przepadam – delikatnie mówiąc – za nerwową atmosferą pokazów, tu ta nerwowość miała zupełnie inne znaczenie. Po pierwsze zupełnie nie wiedziałam, kto co mówi, bo w prawie nikt nie mówił po angielsku. Zatem melodie, które rozgrywały się nad moją głową, mnie nie dotyczyły. Po drugie i tak nie miałam na nic wpływu – co zapewniło mi spokój i mogłam zagłębić się w rozmowę z przemiłą projektantką Xuan, która studiowała w NYC. Wszystko poszło szybko i sprawnie.
Spódnica ESTby ES. była do wygrania w zorganizowanej loterii – osobiście wręczyłam ją zwyciężczyni, uśmiechając się tak promiennie, jak tylko mogłam. W pokazie wzięło udział kilkadziesiąt kolekcji z całego świata – wszystkie od marek, które zadeklarowały swój udział w kampanii na rzecz mody wolnej od futer. W jednej z sal nowoczesnego muzeum, w którym się odbywała impreza, puszczano filmy edukacyjne dotyczące faktycznego stanu hodowli zwierząt futerkowych.
Równie ważne jak sam pokaz było to, co działo się po nim, a mianowicie: ścianka. W Pekinie robienie zdjęć na ściance to studia wyższe. I tak w kolejności pojawiały się na niej gwiazdy: Miss Chin, bardzo znana dziennikarka telewizyjna, aktorki, piosenkarki i wielu innych. Korowodom nie było końca: uśmiech, flesz, obowiązkowy krótki wywiad do kamery, zdjęcie z chmurką z hasłem deklarującym poparcie kampanii mody wolnej od futer. Chyba wszyscy obecni zrobili sobie zdjęcie na ściance – nie ominęło też to stylisty Roberta Kiełba i mnie – jakby nie patrzeć, w folderze nasze zdjęcie znalazło się pod hasłem: celebrities.
W wieczór przed pokazem odbył się bankiet zapoznawczy zorganizowany w atelier pewnego ekscentrycznego artysty, projektanta i choreografa pokazów. Jeśli ktoś myśli, że niejedzenie mięsa jest nudne, jest w błędzie. Jeśli uważa wegetarian, wegan za oszołomów jest bardziej niż w błędzie. Rewelacyjna paleta smaków atakowała usta – było przepysznie. Tak samo jak w najlepszej wegańskiej restauracji w Pekinie, do której zaproszono nas po pokazie. Rozkoszny smak pieczonych kasztanów pamiętam do dziś. Podobnie jak przemiłe rozmowy z ludźmi, którzy przyjechali z całego świata, m. in. angielską przedstawicielka kosmetycznej marki LUSH, działaczkami organizacji z Nowego Jorku, Peru czy Szwecji.
Gosia Sobiczewska
17.04.2015