Andrew Skowron zawodowo zajmuje się fotografowaniem zwierząt hodowlanych oraz ukazywaniem realiów hodowli przemysłowej. Jego zdjęcia wykorzystywane są przez organizacje na całym świecie, a wykonane przez niego prace można również znaleźć w międzynarodowym albumie “Hidden. Animals in the Anthropocene”. W związku z wykonywanym przez siebie zawodem, Andrew niejednokrotnie dokumentował zwierzęta na fermach futrzarskich. Jakie są jego doświadczenia w tym temacie?
Czy pomimo tego, że tak często bywasz na fermach, jest coś, co wciąż cię zaskakuje, kiedy przekraczasz bramy fermy futrzarskiej?
Najbardziej zaskakujące jest to, że fermy nadal funkcjonują. Zaskakująca jest infrastruktura tych miejsc. Pomysłowość hodowców nie zna granic w tworzeniu wewnętrznej architektury ferm futrzarskich. Można to zaobserwować zwłaszcza u niewielkich hodowców, którzy na swoich fermach tworzą istne labirynty klatek z norkami, jenotami czy lisami, gdzieniegdzie przeplatane fosami czy kojcami z psami. Ogrodzenia tych ferm to często zlepek drewniano-metalowych elementów owiniętych drutem kolczastym. Narzędzia do łapania czy zabijania zwierząt przypominają średniowieczne narzędzia tortur. Dużo do myślenia dają święte obrazki czy zwisający różaniec nad klatkami z szynszylami, który to miałem okazję zobaczyć na fermie. Każde ze zwierząt zaskakuje smutkiem i przerażeniem. Tak wyglądają miejsca, które od lat są zarządzane przez pasjonatów zwierzęcego cierpienia. Z kolei fermy futrzarskie dużych monopolistów tego rynku, którzy skupili się na hodowli norek, to wielkie fabryki obwarowane zabezpieczeniami, budowane według jednego schematu. Przerażają one zarówno samą wielkością, jak i ilością hodowanych tam zwierząt.
Czy zdarzyło Ci się kiedyś być na fermie, która w Twojej ocenie, zapewniała zwierzętom futerkowym odpowiedni dobrostan?
Najpierw powinniśmy zadać sobie pytanie, co tak naprawdę rozumiemy poprzez pryzmat pojęcia dobrostan? Jeżeli mamy na myśli dobrostan ustalony prawnie, tj. metalowe kratki, dostęp do wody czy jedzenia oraz osłona przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, tak aby wyhodować jak najlepszy jakościowo towar, to owszem, widziałem takie fermy. Mając jednak na uwadze zapewnienie zwierzętom futerkowym spełnienia ich potrzeb życiowych oraz dobrostanu zbliżonego do naturalnych warunków, to nie ma tu nic, co w jakikolwiek sposób byłoby miarodajne. Dobrostan na fermach to furtka do dalszej eksploatacji i wykorzystywania zwierząt zgodnie z prawem. Hodowcy zdają sobie sprawę, że przy tak prowadzonej hodowli zapewnienie odpowiedniego dobrostanu byłoby dla nich po prostu nieopłacalne. Przykładem tego może być Szwajcaria, gdzie wymogi prawne dotyczące tego tematu były tak wysokie, że hodowla zwierząt na futra przestała być opłacalna.
Jak wygląda zachowanie właścicieli ferm podczas interwencji? Czy zdarza się, że są oni świadomi okropnych warunków, w jakich żyją zwierzęta i dobrowolnie je oddają?
To złożony mechanizm, wszystko zależy od nastawienia właściciela i stanu zwierząt, w stosunku do których podejmujemy interwencje. Hodowcy są świadomi tego, jakie panują warunki na fermie oraz w jakim stanie są przetrzymywane tam zwierzęta. Dla wielu jest to normalność wpisana w system hodowli. Często są oni zaskoczeni, że interwencja prowadzona jest pod kątem tylko jednego zwierzęcia przy tak dużym obsadzeniu. Leczenie pojedynczych sztuk jest dla hodowców nieopłacalne, wpisywane są one w straty. Inną kwestią jest interwencja dotycząca całej fermy – jej infrastruktury, znęcania się nad zwierzętami itd.- kiedy naszym celem jest zamknięcie takiej fermy (co nam się wiele razy udało). Interwencje zależą także od naszej współpracy z Inspekcją Weterynaryjną czy Policją, która często nam asystuje. Każde miejsce, każda interwencja to tak naprawdę inna historia. Zdarzają się także interwencje, kiedy mamy do czynienia z zagrożeniem życia zwierząt. Jesteśmy wtedy uprawnieni do odebrania bez zgody i obecności właściciela w trybie doraźnym. Hodowcy często reagują agresją, bez nawiązania jakiegokolwiek dialogu. Zdarzały się przypadki, gdzie grożono nam widłami bądź zostaliśmy oblani fekaliami.
Czy zdarzyło się, że sytuacja na fermie futrzarskiej była tak tragiczna, że myślałeś, że nie dasz rady skupić się na dokumentowaniu zwierząt?
Moim celem jest zdobycie jak najlepszego materiału, co oznacza, że muszę panować nad swoimi emocjami. Przemyślenia i wnioski co do tego, co zastałem na miejscu, zostawiam na czas poza fermą. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy nawiązujemy bezpośredni kontakt z pojedynczymi zwierzętami. Wtedy trzeba pamiętać, żeby panować nad emocjami. Prawda jest taka, że nie jesteśmy w stanie uratować ich wszystkich, jest to po prostu nierealne, dlatego musimy skupić się na pokazaniu prawdy i doprowadzeniu do wprowadzenia zakazu hodowli. Przerażający jest widok kanibalizmu, stereotypii czy małych szczeniaków zapadających się pomiędzy oczkami krat. Granica pomiędzy emocjami jest bardzo mała, dlatego w zespołach, w których pracujemy, każdy potrafi zrozumieć sytuację, gdy ktoś danego dnia ma gorszy dzień i nie jest w stanie pracować przy konkretnym zadaniu. Najważniejszy jest komfort psychiczny przy takiej pracy, o ile w ogóle można to nazwać komfortem przy takich realiach…
Jakie jest Twoje najgorsze wspomnienie z fermy futrzarskiej?
Ferma sama w sobie jest najgorszym miejscem. Cierpienie zwierząt, odór, widok ciasnych klatek, brudu, obdartych ze skóry zwierząt czy narzędzi do zabijania – to wszystko składa się w jedną całość miejsca jak z najgorszych koszmarów. Wspomnienia z ferm potrafią wrócić w najmniej oczekiwanym momencie. To, co znajduje się za murami ferm futrzarskich, jest nie do opisania, dlatego też ciężko jest wybrać najgorsze wspomnienie.
Jakie są Twoje odczucia względem przegłosowania przez Sejm projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która zawiera m.in. wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro?
Chyba wciąż nie do końca do mnie dociera, że to się naprawdę stało. Na przestrzeni lat odwiedziłem wiele ferm i widziałem niezliczoną ilość cierpiących zwierząt futerkowych. Świadomość, że jesteśmy teraz tak blisko wprowadzenia w Polsce zakazu sprawia, że wracam myślami do tych momentów z ferm, kiedy czułem tak ogromną bezradność. Wiele osób włożyło dużo wysiłku w to, aby został wprowadzony zakaz. Mam nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli ogłosić zwycięstwo. Teraz nie pozostaje nam jednak nic innego jak liczyć na to, że senatorowie i prezydent staną po stronie zwierząt. Trzymam kciuki, aby tak się stało! Czas odesłać futro do historii!
Rozmawiała Monika Kowalska.
Zdjęcia Andrew Skowrona znajdziecie na jego stronie , a tymczasem zachęcamy do odwiedzenia jego profili społecznościowych: