Kiedy w 2014 roku Rajmund Gąsiorek, obecnie prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych, właściciel wielu ferm norek w Wielkopolsce, wytoczył nam proces o zniesławienie, przypuszczam, że był pewny, że to wystarczy, żeby uciszyć garstkę głośnych obrońców zwierząt z Otwartych Klatek. Po jego stronie były pieniądze, polityczne wpływy i doświadczenie stawiania na swoim. Dobra passa jednak się dla niego skończyła.
Przez ponad cztery lata przedstawialiśmy w sądzie dowody wskazujące, że opublikowane przez nas nagrania rzeczywiście zostały wykonane na fermie norek w Pawłowie. W ciągu tego czasu zmieniliśmy się z małej grupki znajomych w jedną najprężniej działających organizacji ochrony zwierząt w Polsce. Otworzyliśmy oddziały m.in. na Litwie, Estonii, Ukrainie, a temat ferm futrzarskich na stałe trafił do polskiej debaty politycznej. W końcu w styczniu 2018 roku Sąd Rejonowy w Gnieźnie w swoim wyroku potwierdził, że nagrania były autentyczne.
W toku tego procesu dwójka aktywistów przyznała się do bycia autorami nagrań z fermy norek. Rajmund Gąsiorek twierdził, że nie ma żadnej możliwości, aby wejść na jego fermę. Mimo tego oskarżył mnie i Julię o wtargnięcie na teren fermy i naruszenie jej miru domowego.
Podczas samego procesu ponownie opowiedzieliśmy w jaki sposób doszło do nagrania filmów, na których było widać norki z głębokimi ranami. Przede wszystkim jednak wskazaliśmy, że śledztwo motywowane było troską o ochronę zwierząt, chęcią wywołania debaty publicznej na ten temat i zwiększenia społecznej świadomości problemu hodowli zwierząt futerkowych.
Sąd Okręgowy w Poznaniu w maju 2019 roku zdecydował się umorzyć postępowanie ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Po raz kolejny Rajmund Gąsiorek wyszedł z Sądu z poczuciem porażki.
Podobnie było, kiedy Rajmund Gąsiorek wytoczył proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych przeciwko stowarzyszeniu Projekt Września.
Dotyczył on rozwieszanego przez aktywistów plakatu informującego, że planowana przez Gąsiorka ferma drobiu w Kawęczynie może spowodować skażenie wód i gleby, alergie, choroby i zatrucia. W marcu 2019 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu stwierdził, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych. Projekt Września zwyciężył w sądzie.
Inny polski hodowca norek, Szczepan Wójcik, który regularnie reprezentuje przemysł futrzarski w mediach, przegrał niedawno proces cywilny z niemiecką organizacją ochrony zwierząt SOKO Tierschutz.
Wszystko zaczęło się w 2014 roku, kiedy SOKO Tiershutz wraz z dziennikarzem “Die Welt” realizowało materiał dziennikarski o polskim przemyśle futrzarskim. Pod fermą norek w Granowcu doszło do spotkania z jej właścicielem, Wojciechem Wójcikiem. Natomiast w mediach padły bezpodstawne oskarżenia o zniszczenie ogrodzenia i wypuszczenie zwierząt.
Szczepan Wójcik opowiadał o “zuchwałym ataku” SOKO Tierschutz na fermę w Granowcu nazywając działania organizacji “ekoterroryzmem”. SOKO Tierschutz wniosło pozew przeciwko zarówno Szczepanowi Wójcikowi jak i spółce Fratria prowadzącej portal wgospodarce.pl.
W kwietniu 2019 Sąd Apelacyjny w Warszawie przyznał, że doszło do naruszenia dóbr osobistych. Jeden z największych hodowców norek w Polsce ma zgodnie z wyrokiem zamieścić na portalu wgospodarce.pl przeprosiny wobec SOKO Tierschutz za naruszenie dobrego imienia organizacji. Obecnie czekamy na publikację przeprosin, które mają być widoczne na portalu przez 30 dni.
Warto wyciągnąć z tych wyroków lekcje na przyszłość: drodzy hodowcy norek – nie kłamcie na temat organizacji, z którymi Wam nie po drodze, oraz nie rzucajcie bezpodstawnych oskarżeń. Prawda ujrzy światło dzienne prędzej czy później.