Przeprowadziliśmy kolejną interwencję na fermie futrzarskiej, w wyniku której udało nam się uratować chorego lisa. Jego historia odbiega jednak od historii większości uratowanych przez nas zwierząt.

Dlaczego? Jak wyglądała interwencja na fermie w Smolicach? Co dalej z lisem? Dowiedz się z tego wpisu!

fot. Andrew Skowron

Interwencja dzięki anonimowego zgłoszeniu

Jakiś czas temu trafiła do nas anonimowa informacja, że na jednej z ferm w województwie Wielkopolskim znajduje się lis w bardzo złym stanie. Zdecydowaliśmy się sprawdzić to doniesienie.

Na miejscu okazało się, że zwierzę ledwo trzyma się na nogach. Na jego głowie widoczne były rany, po których chodziły robaki. Lis nie reagował na żadne bodźce, był zupełnie apatyczny. Widzieliśmy, że potrzebuje natychmiastowej pomocy – bez niej jego życie było zagrożone.

Udało nam się odebrać go w trybie interwencyjnym. Pirat – bo takie imię otrzymał lis – trafił do kliniki weterynaryjnej. Na miejscu okazało się, że ma rozległe zapalenie oka i ucha. Jego zęby i dziąsła były w fatalnym stanie.

Przed nim czas rekonwalescencji. Nie tylko tej fizycznej, ale także tej psychicznej. Jego rezygnacja i smutek w oczach były przerażające.

fot. Andrew Skowron

“Najsmutniejszy lis jakiego widziałam”

Przez ostatnie 10 lat przeprowadziliśmy wiele interwencji. Mimo tego, nasza aktywistka określiła Pirata “najsmutniejszym lisem jakiego w życiu widziała na fermach”. Dlaczego?

Standardowo, lisy na fermie zabijane są co roku. Wiosną przychodzą na świat, by jesienią – po osiągnięciu odpowiedniego rozmiaru – zostać zabite dla futer. Jednak historia Pirata jest inna.

Jako lis rozpłodowy był trzymany w klatce z sezonu na sezon. Podczas badania jego wiek został określony na 5 lat. Oznacza to, że spędził 5 lat na drucianej podłodze, w ciasnej klatce, obserwując co roku jak kolejne pokolenia jego potomstwa giną dla futer. Pirat był zupełnie apatyczny – nie reagował na bodźce, nie było w nim żadnej woli życia.

Cierpienie z powodu chorób czy urazów to jedno. Niestety, największe cierpienie zwierząt hodowanych na futra wpisane jest w sam system hodowli. To cierpienie spowodowane złymi warunkami życia, które uniemożliwiają realizację minimum potrzeb gatunkowych lisów czy norek.

fot. Andrew Skowron

Co dalej?

Stan zdrowia Pirata jest zły. Mamy jednak nadzieję, że pod właściwą opieką dzięki interwencji uda mu się zaznać chociaż kilku lat spokojnego życia.

Wiemy jednak, że na fermach w całej Polsce dalej cierpią miliony lisów i norek. Jedynym, co może im pomóc to całkowity zakaz hodowli zwierząt na futra.

Jak możesz w tym pomóc? Podpisz apel do polityków i pokaż, że Polacy i Polki chcą zakazu hodowli zwierząt na futra!