Ostatnimi czasy temat niedźwiedzi w Polsce dziwnym trafem powraca w mediach. Na początku miesiąca pojawiła się informacja, że poznańskie zoo we współpracy z zachodnią organizacją prozwierzęcą rozpoczęło budowę ogromnego parku dla niedźwiedzi. Tego typu obiekty zostały dotychczas wybudowane między innymi w Niemczech, Rumunii i na Węgrzech. Trafiają do nich niedźwiedzie uratowane z koszmarnych warunków w zoo, cyrkach czy u prywatnych właścicieli.
Również polskie niedźwiedzie, które mają tam trafić zostały uratowane. Na stronie organizacji możemy przeczytać: „uratowaliśmy ostatnie trzy niedźwiedzie w Polsce przetrzymywane nielegalnie przez prywatnego właściciela”. Problem polega na tym, że ten „prywatny właściciel” to jedna z polskich organizacji działających na rzecz zwierząt. Co więcej, owa zachodnia organizacja od dłuższego czasu współpracuje z nią, by polepszyć los niedźwiedzi tam, gdzie znajdują się obecnie. Informacja ta niestety od dawna nie pojawia się już w komunikatach prasowych.
Wczoraj z kolei w prasie pojawiła się informacja o mężczyźnie, który wskoczył do wybiegu dla niedźwiedzi znajdującego się na warszawskiej Pradze. Jak można było się spodziewać, został poważnie poturbowany i tylko cudem uszedł z życiem. Podobno chciał karmić niedźwiedzie cukierkami – z ręki.
Smutna refleksja nr 1: Każda osoba, która dorastała w Warszawie na pewno kiedyś odwiedziła „miśki”. Ich betonowy wybieg znajduje się zaraz przy ruchliwej ulicy, którą każdego dnia przejeżdżają tysiące samochodów i pojazdów komunikacji publicznej. Na stojącej obok tablicy można przeczytać, że niedźwiedzie brunatne żyją w niewoli nawet do 40 lat. Czyli istnieje duże prawdopodobieństwo, że te niedźwiedzie są tymi samymi zwierzętami, na które patrzyliśmy przychodząc tam z rodzicami 25 lat temu. Napełnia to żalem, gdy pomyśli się, ile rzeczy przeżyliśmy w tym czasie, a ile przeżyły one.
Smutna refleksja nr 2: Istnieje chyba wspólna przyczyna traktowania zwierząt przez ww. organizację i niedawnego skoku do fosy rzeczonego mężczyzny. Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku zwierzęta są tylko środkiem do celu, nawet jeśli te cele są różne. W pierwszym przypadku tym celem jest napędzanie fundraisingowej machiny, stworzenie pozorów, że rzeczywiście dobro indywidualnych zwierząt leży komuś na sercu. W drugim przypadku celem jest dostarczenie rozrywki, tłum może się dziwować, rzucać jedzenie, cieszyć się, gdy zwierzę zgodnie z wolą rzucających podchodzi bliżej czy przejawia zainteresowanie.
Oczywiście te sytuacje nie są porównywalne – trudno znaleźć argumenty na to, że w parku dla niedźwiedzi życie indywidualnych zwierząt będzie gorsze niż w klatce czy na betonowym wybiegu. Niemniej nie można się pozbyć wrażenia, że w swojej istocie wciąż nic się nie zmienia.
Paweł
22.07.2013