Wybierając się do stomatologa w celu wyrwania zęba, tylko najodważniejsi zdecydują się na rezygnację ze znieczulenia. Zabierając psa do weterynarza, oczekujemy, że przed kastracją zostanie poddany narkozie. Lekarz, który bez żadnego przygotowania chwyciłby za nożyce i uciął narządy naszego pupila, szybko pożegnałby się ze swoim zawodem. Jednak mimo oczywistego okrucieństwa, takie procedury wśród australijskich pasterzy są normą.
Niebezpieczne procedury
Jagnięta są kastrowane bez znieczulenia, przez niewyszkolone osoby, co zwiększa ryzyko wystąpienia komplikacji. Zanim skończą 6 miesięcy, według prawa można odciąć im ogon, umieszczając je w przeznaczonym do tego urządzeniu i usunąć fragment ciała za pomocą nożyc lub rozgrzanego noża.
Inną praktyką powszechnie stosowaną na farmach jest tzw. mulesing. Owce w australijskim przemyśle wełnianym często doświadczają choroby zwanej muszycą – larwy muchówki rozwijają się na ciele zwierzęcia, żywiąc się jego tkanką, co powoduje stany zapalne, zakażenia, a w najgorszym wypadku śmierć.
Przy ostrożnej hodowli i stosowaniu środków owadobójczych, uniknięcie muszycy jest możliwe. Jednak z powodu ogromnej ilości zwierząt w stadzie, przy jednoczesnym niedoborze siły roboczej, łatwiejszą metodą jest zwyczajne odcięcie części ciała najbardziej narażonych na infekcję, czyli fałdów skóry przy pośladkach, wraz z częścią ogona. Po takim zabiegu, jak można się domyślić, również wykonywanym bez znieczulenia, jagnięta odczuwają ból przez co najmniej 3 dni, a przez ponad miesiąc unikają osoby, która go wykonała.
Okrutny transport zwierząt
Owce to przyjazne, inteligentne zwierzęta. Reagują na własne imię, potrafią zapamiętać twarze nawet 50 innych osobników, rozpoznają emocje. Nawiązują przyjaźnie, zakochują się i czują się opuszczone, gdy ich bliscy umierają, a dzieje się to przerażająco często – śmierć i cierpienie otaczają je przez całe życie.
Sam transport powoduje męczarnie, jakich nie potrafimy sobie wyobrazić. Zwierzęta przez wiele godzin podróżują w tłoku, który uniemożliwia odpoczynek i swobodny dostęp do wody czy pożywienia. Przez ścisk, który panuje na statku nie da się również zidentyfikować chorych zwierząt, nie mówiąc już o zapewnieniu im jakiejkolwiek opieki.
Dodatkowo, kojce nie są czyszczone, aż do momentu wypakowania zwierząt. Ponad 100 000 litrów kału i moczu gromadzi się więc na pokładzie. W ekstremalnym upale, bez odpowiedniej wentylacji, gaz wydzielający się z ekskrementów znacząco utrudnia oddychanie. Owce, które nie są już w stanie znieść temperatury, duchoty i ścisku, upadają. Każdy upadek oznacza śmierć wśród odchodów i rozkładających się zwłok towarzyszy.
Choć wydawać by się mogło, że takie warunki są szczytem okrucieństwa, dla niektórych owiec podróż może być jeszcze bardziej traumatyczna. Mowa tu o ciężarnych samicach, które muszą znosić poród pozbawione opieki medycznej, a ich nowo narodzone dziecko jest od razu zabierane i dekapitowane.
Co możesz zrobić, żeby to zatrzymać?
Możemy zadawać sobie pytanie- Jak to możliwe, że takie traktowanie zwierząt nadal jest legalne? Odpowiedź brzmi: nie jest. Przewóz żywych zwierząt, który nie spełnia ich podstawowych potrzeb, został dawno zakazany. Mimo tego rząd przymyka oko na łamanie prawa przez ogromne firmy eksportowe.
Jeżeli chcesz raz na zawsze skończyć z transportem żywych zwierząt w warunkach zagrażających ich życiu – podpisz petycję Animals Australia i przekonaj ambasadę, że życie ma większą wartość niż pieniądze: https://secure.animalsaustralia.org/take_action/live-export-shipboard-cruelty/
Photo by Andreas Weiland on Unsplash
https://animalsaustralia.org/issues/sheep-painful-procedures.php
https://animalsaustralia.org/issues/secret-lives-of-sheep.php
https://secure.animalsaustralia.org/take_action/live-export-shipboard-cruelty/