Wczoraj (31.10.2014) ponownie odwiedziliśmy podupadającą fermę norek w Rościnie. Wieczorem poprzedniego dnia otrzymaliśmy informację, że OTOZ Animals – oddział z Barlinka – wybiera się do Rościna, by razem z Powiatową Inspekcją Weterynarii dokonać kontroli fermy. Pojechaliśmy i my, mając nadzieję, że uda nam się dokonać oględzin stanu zwierząt.

Przebieg interwencji

Przyjechałyśmy na miejsce – po chwili dołączyły do nas 2 inspektorki z OTOZ, których głównym zakresem działania jest dobrostan zwierząt domowych. Od razu zauważyły zły stan jednego z psów, który znajdował się na terenie posesji w Rościnie. Po jakichś 10 minutach przyjechała trzyosobowa delegacja Powiatowego Inspektoratu Weterynarii z Myśliborza. Weszliśmy razem z nimi na teren posesji, gdzie dołączył do nas pracownik, który stwierdził, że nie może nam pozwolić na wejście na samą fermę. Stwierdził, że powinniśmy najpierw pojechać do biura w Myśliborzu. Zgodnie poinformowałyśmy, że w biurze nikogo nie było.

Przeczytaj także: Ferma norek w Miedzyniu

Poinformowałyśmy, że mamy prawo do wejścia na fermę na podstawie ustawy o ochronie zwierząt. Wtedy pracownik zadzwonił do pani Agnieszki Koch Andersen, upoważnionej przez właściciela fermy w Rościnie do reprezentowania firmy. Warto dodać, że pani Koch Andersen reprezentuje też hodowcę, który próbował nielegalnie zasiedlić norkami fermę w Przelewicach, a media bezskutecznie starały się z nią skontaktować przez ostatnie kilka dni.
Po przepychankach słownych i rzekomych konsultacjach telefonicznych pani Andersen z właścicielem – nie pozwolono nam wejść na fermę. Stwierdziła ona, że właściciel chce być obecny podczas inspekcji. Wolontariuszki z OTOZ Animals zadzwoniły na policję i poprosiły o wsparcie, gdyż – powołując się na ustawę – mamy prawo wejść na teren fermy w asyście policji jeśli istnieje podejrzenie łamania ustawy o ochronie zwierząt.
Przybyli policjanci wydawali się przychylni tej prośbie, ale musieli się skonsultować z komendantem. W międzyczasie przyjechał jakiś mężczyzna – przedstawił się jako Henning Koch Andersen i nakazał nam się “wynosić i nie wchodzić bez nakazu sądowego”. Z nim też nastąpiła wymiana zdań na temat przysługujących nam praw.
Z rozmowy wynikło, że jest on przyjacielem właściciela i że właściciel ma przyjechać do Polski w weekend. Nie udało nam się wejść na teren fermy, więc postanowiliśmy ponownie odwiedzić biuro Agrocomplex Sp. z o.o. w Myśliborzu. Oczywiście nikogo nie zastaliśmy.

Obecna sytuacja

Inspekcja weterynaryjna twierdzi, że minimalne warunki utrzymania zwierząt są spełnione – zwierzęta mają pokarm oraz dostęp do wody. Nie są w stanie wypowiedzieć się na temat egzekwowania innych prawach przysługujących zwierzętom na mocy ustawy o ochronie zwierząt.
Sukcesem w całej sytuacji wydaje się fakt, że w końcu udało się “wydobyć spod ziemi” nieosiągalnego do tej pory dla lokalnych władz i mediów właściciela, pana Bennike. Jak widać właściciel – jak wszyscy inni hodowcy norek – bardzo stara się ukrywać prawdziwy obraz swojej hodowli przed społeczeństwem. Walka o zamknięcie fermy w Rościnie nadal trwa!

Chcesz być na bieżąco z naszymi aktualnościami? Zapisz się na nasz Newsletter.

Zapisz się!

Alicja Skrzypińska, Otwarte Klatki Szczecin
01.11.2014