Co do tego, że ryby czują ból i strach, podobnie jak psy, koty czy kury nie ma obecnie żadnych wątpliwości. Pomimo tego, o tych wyjątkowych zwierzętach często zapominają nawet aktywiści i organizacje prozwierzęce. Jak naprawdę wygląda hodowla ryb? Czy jest bardziej humanitarna niż chów kur albo świń? Oceńcie sami.
Sztuczne hodowle ryb w tzw. systemach akwakulturowych wielu osobom mogą wydawać się odpowiednią alternatywą dla masowych połowów, które wyniszczają morskie ekosystemy. Wiąże się ona jednak z okrutnym cierpieniem zwierząt, których naturalne zachowania bywają bardzo ograniczone, a dobrostan rażąco naruszany. Poza tym badania pokazują, że rosnąca liczba hodowli akwakulturowych dodatkowo zwiększa intensywność połowów morskich, a więc ostatecznie również przyczynia się do pogłębienia problemu przełowienia.
Jak hoduje się ryby?
Zasadniczo, ryba może być hodowana w jednym z trzech podstawowych systemów. Najbardziej akceptowalnym z nich jest chów ekstensywny. Zwierzęta pływają w stawach ziemnych, w warunkach najbardziej zbliżonych do naturalnych, a ich zagęszczenie nie jest aż tak duże, mimo tego nawet w w przypadku chowu ekstensywnego warunki hodowlane znacząco odbiegają od naturalnych potrzeb ryb. Jeszcze gorsza jest hodowla intensywna – tu naturalne zbiorniki ustępują miejsca betonowym basenom, torom i przegrodom, a ryb jest w nich bardzo dużo. Nawet te warunki są jednak lepsze niż te związane z chowem wysokointensywnym, w którym zwierzęta stłoczone są w tak zwanych systemach recyrkulacyjnych, które nie mają już absolutnie nic wspólnego z naturalnością, imitowaniem środowiska życia czy stwarzaniem warunków, umożliwiających ekspresję instynktownych zachowań.
Niezależnie od rodzaju hodowli, podstawowe wyznaczniki dobrostanu zwierząt są notorycznie zaniedbywane. Wiele ryb pływa w brudnej wodzie, której natlenienie i temperatura – czynniki kluczowe dla ich zdrowia – nieraz pozostawiają wiele do życzenia. Ponadto, ścisk w stawach hodowlanych prowadzi do nadmiernego stresu, przez co ryby atakują się nawzajem. Nie jest to w żadnym wypadku zwyczajne zachowanie; w naturze agresja występuje u nich niezwykle rzadko. Rany, tłok i brud powodują wiele niebezpiecznych chorób, które mogą prowadzić do śmierci setek karpi czy pstrągów, jednak w obliczu gigantycznej liczby ryb hodowanych przemysłowo, strata nawet całego stawu jest dla przemysłu marginalnie mała.
Wyjątkowo okrutnym elementem związanym z hodowlą jest tak zwane tarło kontrolowane. Polega ono na sztucznym połączeniu gamet męskich oraz żeńskich, pobranych uprzednio od żywych ryb. Ikrę można pozyskać na dwa sposoby: przez rozcięcie samiczce brzucha i wyjęcie jaj lub przez silny nacisk na jej ciało, który powoduje, że gamety same wypływają. Obydwie metody wiążą się z okrutnym cierpieniem zwierzęcia.
Ile ryb zjadamy?
Światowego spożycia rybiego mięsa nie da się podać nawet w przybliżeniu. Przyczyna tego stanu rzeczy jest prosta: ryb nie liczy się w sztukach, tylko w tonach. Z całą pewnością możemy jednak powiedzieć, że zabija się ich więcej, niż jakichkolwiek innych kręgowców. Przeciętny Polak je rocznie około 12,5 kilograma ryby, głównie śledzia. Europejskimi rekordzistami są Portugalczycy, którzy co roku zjadają około 60 kilogramów rybiego mięsa na osobę. Pomimo tak wysokich liczb, ochrona ryb zarówno w Europie, jak i poza nią nie jest wystarczająco uregulowana. W polskim prawie brakuje ścisłych zapisów dotyczących dobrostanu ryb – broni ich jedynie bardzo ogólna ustawa o ochronie zwierząt. Ta sytuacja dodatkowo potęguje cierpienie miliardów zwierząt.
Kwestia żywych karpi
Doskonałym przykładem bagatelizowania dobrostanu ryb są wytyczne Głównego Inspektoratu Weterynarii w sprawie transportu karpi sprzedawanych detalicznie. Uznają one za jak najbardziej prawidłowe przenoszenie ryby w foliowej torebce, jeśli tylko zwierzę ma dostęp do świeżego powietrza. Jako podstawę takiego stanowiska GIW podaje fakt, że karp w pewnym zakresie umie oddychać poza wodą. Tymczasem wymiana gazowa ryb w suchym środowisku jest bardzo ograniczona, a przebywanie w plastikowej reklamówce to dla nich tortury, co zostało jednoznacznie udowodnione.
Tak naprawdę, koszmar transportu zaczyna się dla karpi już w drodze do hurtowni. Ryby tłoczy się w małych basenach transportowych, często w zbyt małej ilości wody. W takiej sytuacji tlen rozpuszczony w wodzie szybko się kończy – już po 1-2 godzinach ryby zaczynają się dusić, a niektóre umierają. Dodatkowo, ból związany z niedotlenieniem powoduje agresję. Ryby atakują się, a nawet zabijają. Dopuszczenie do podobnej sytuacji powinno być uznawane za znęcanie się, za co grozi kara do 3 lat więzienia. Zapewne tak właśnie by się każdorazowo działo, gdyby chodziło o psy, koty czy króliki. Ryby jednak okazują emocje w sposób nieoczywisty dla ludzi – to dlatego, w przeciwieństwie do ssaków, często nie wzbudzają empatii. Cierpienie karpi często jest więc bagatelizowane przez organy władzy.
Hodowla ryb – nasz nowy raport
W naszym najnowszym raporcie “Ryby hodowlane w Polsce” przedstawiamy wyniki szczegółowej analizy sytuacji tych wyjątkowych zwierząt w naszym kraju. Zebrane informacje pomogą nam jeszcze skuteczniej dotrzeć do środowisk naukowych i politycznych. To od nich zależy, jak długo potrwa jeszcze cierpienie hodowanych ryb. Pełną wersję raportu udostępniamy Ci zupełnie za darmo – możesz pobrać ją tutaj.