Restauracja “w kontakcie” już na dobre zadomowiła się na kulinarnej mapie Wrocławia, serwując swoim gościom smaczne i pożywne śniadania oraz lunche. Miejsce to chętnie odwiedzane jest przez osoby, które cenią sobie znane potrawy podane w zupełnie nowej formie. Dodatkowym atutem lokalu jest również jego przytulny wystrój, który sprawia, że czujemy się tutaj jak w domu. Przesympatyczna właścicielka Tamara opowiada nam, jak narodziła się idea tego miejsca, skąd czerpie inspiracje, oraz jakie ma plany na przyszłość.
Tomasz Pytlos: Jak w skrócie przedstawiłabyś historię powstania “w kontakcie”?
Tamara Wojtysiak: “w kontakcie” jest realizacją mojego marzenia. Od dłuższego czasu chciałam zająć się gotowaniem i myślałam żeby to, co gotuję w domu, dla znajomych i rodziny, zacząć robić na nieco większą skalę. Około 12 lat pracowałam zawodowo w branży niezwiązanej zupełnie z gastronomią. Pracowałam w dużych korporacjach, lubiłam to co robię, jednak gdzieś z tyłu głowy ciągle siedziała chęć posiadania swojej małej knajpki.
W pewnym momencie stwierdziłam, ze albo zrobię to teraz albo nigdy. Tak naprawdę nigdy nie wiesz czy dany moment jest właściwy na podjecie takiej decyzji i postanowiłam, ze albo przestaję o tym mówić i przechodzę do czynów, albo zapominam o swojej restauracji i wracam do regularnego życia. Czułam w środku, ze dojrzałam do tego, aby podjąć to ryzyko i zrezygnować z pracy zawodowej na rzecz “w kontakcie”. Decyzja była również podyktowana moją obserwacją rynku i lokali, w których ja osobiście lubię bywać, bądź takich, których mi brakowało. “w kontakcie” miało być miejscem, do którego ja bardzo chętnie bym przychodziła. Miałam świadomość, ze jest to również pewnego rodzaju luka, która mogę wypełnić.
Czy tą luką były hummusy oraz pasty, czy jest jeszcze coś czego Ci brakowało do tej pory we wrocławskich miejscówkach?
We “w kontakcie” chciałam gotować w taki sposób, w jaki gotowałam w domu. Staram się jeść bardzo dużo warzyw, kasz, nasion, wszelkiej maści orzechów itd. Stwierdziłam, ze dostępność tego typu produktów jest ograniczona, albo są one często traktowane jako “opcja poboczna” i doszłam do wniosku, że przeniosę to na nieco inny poziom. Hummus uwielbiam od zawsze i to było dla mnie naturalne, ze znajdzie się on w mojej ofercie. Nad recepturą, która mnie w pełni zadowoliła pracowałam około 2 lat. Najwspanialszą cechą hummusu jest jego różnorodność. Jest on świetną bazą do tworzenia czegoś całkiem nowego. Można go dowolnie modyfikować korzystając z sezonowych produktów. Jest oczywiście bardzo odżywczy, lekkostrawny i zdrowy – spełnia wszystko to, czego ja osobiście oczekuję od jedzenia.
Czym zatem wyróżnia się “w kontakcie” na tle innych miejsc, w których również możemy dostać hummus, czy pasty roślinne?
Bardzo zależało mi na tym, aby wszelkie serwowane u nas potrawy ubrać w formę Mezze – większa różnorodność, ale w mniejszych ilościach. Jest to koncept zapożyczony z kuchni bliskowschodniej. Co do zawartości jednak, to chciałam aby wchodziły w jej skład produkty lokalne i sezonowe. Jeżeli np. w lecie mamy bób to oferowaliśmy z niego pastę. Na jesień czy zimę proponujemy np. pasty dyniowe oraz z marchwi. Zawsze przepyszne i świeże!
Wchodząc do “w kontakcie” od drzwi czuć pozytywną oraz relaksująca aurę. Oprócz wyśmienitego jedzenia, Twoją restaurację cechuje również niebanalny i bardzo ciekawy wystrój. Powiedz nam proszę coś więcej na ten temat.
W powstawanie lokalu była zaangażowana moja rodzina – mąż, tato, wujek oraz moja bliska koleżanka, która potrafi tchnąć nowe życie w stare rzeczy i zajmuje się nie tylko renowacją, ale również przekształcaniem starych, z pozoru niepotrzebnych rzeczy w nowe, fascynujące przedmioty codziennego użytku. Na takiej właśnie zasadzie zostało stworzone “w kontakcie”. Nie chciałam budować tego miejsca w oparciu tylko i wyłącznie o nowe rzeczy, ale także wykorzystać przedmioty, które mogłyby być zapomniane i nigdy nie zostać już wykorzystane .
Nie da się ukryć, że „w kontakcie“ bardzo szybko odnalazło swoje miejsce na wrocławskiej mapie kulinarnej. Miejsce jest aktualnie bardzo znane oraz zyskało uznanie w oczach klientów. Ma to odbicie, zarówno w ilości odwiedzających Was osób, jak i pozytywnej opinii w Internecie. Jaka jest wizja na dalszy rozwój lokalu?
Przede wszystkim musimy się stale ulepszać. Słucham swoich klientów, wszystkie komentarze i uwagi pod adresem „w kontakcie“ nie są mi obojętne. Staram się wdrażać w życie wszelkie sugestie. Wszystko co można zjeść w lokalu jest przygotowywane przez nas na miejscu, w naszej kuchni. Klient zawsze może dowiedzieć się wszystkiego o zamawianym daniu, od składników, po proces produkcji i dbamy o to, aby każdy pracownik był w stanie udzielić wyczerpującej odpowiedzi.
Jest to zdecydowanie nasza cecha charakterystyczna, z której jesteśmy dumni. Jako, że wszystko przygotowane jest od podstaw, to proces ten jest czasochłonny. Z tego względu nasze menu nie jest bardzo rozbudowane, ale jest to część mojej wizji.
W przyszłości bardzo zależałoby nam na wprowadzeniu lokalnych win (np. ze wzgórz Trzebnickich) do swojej oferty. Chciałabym także, aby klienci z czasem traktowali „w kontakcie“ jako miejsce, do którego można przyjść wieczorem, zamówić wino, pyszną pastę czy hummus i spędzić milo czas.
Mam nadzieje, że uda nam się również utrzymać domową atmosferę tego miejsca. Miejsca do którego można przyjść i niekoniecznie siedzieć ze swoim telefonem czy laptopem, ale móc się na chwilę zatrzymać i spędzić najbliższe minuty relaksując się przy posiłku. Życzyłabym sobie tego, abym nigdy nie musiała przekształcić „w kontakcie“ w coś co nie jest spójne z dotychczasową wizją. Musimy się zmieniać i być ciekawi ale chciałabym pozostać przy koncepcji slow – jest to dla mnie bardzo ważne i będę starała się zrobić wszystko, aby trzymać się tego elementu pierwotnej koncepcji.