Ostatnie dekady przyniosły bardzo dynamiczny rozwój hodowli drobiarskiej na całym świecie. Liczba ubijanych kur zwiększyła się wielokrotnie w porównaniu z liczbą ludzi – wszystko dlatego, że jemy po prostu dużo więcej jaj i mięsa niż kiedyś. Drób jest coraz popularniejszy – wypiera mięso krowie, konkuruje z mięsem świń. Jedynie mięsa rybiego spożywa się dziś więcej od niego.
Kury w Polsce
Polska jest prawdziwym potentatem branży – jesteśmy drugim co do wielkości producentem mięsa drobiowego i jednym z największych w Europie producentów jaj. Aż 45% produkcji drobiowej (czyli zarówno jaj, jak i mięsa) eksportujemy poza nasze granice. Rocznie dla samego eksportu zabija się w Polsce około 500 milionów ptaków.
Taki wzrost produkcji nie może mieć miejsca bez pogorszenia warunków życia zwierząt. Jak wygląda dziś życie kur w Polsce, czytamy w zamówionym przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki i Koalicję Społeczną STOP Fermom Przemysłowym raporcie „Rozwój przemysłowej hodowli drobiu w Polsce a koszty eksternalizowane”.
Hodowla drobiu wczoraj i dziś
Co ciekawe, jeszcze w XIX wieku kury uważane były za zwierzęta dość wymagające w hodowli. Fermy zakładano więc rzadko, a jeśli już się pojawiały, ograniczały się do stosunkowo niewielkiej liczby osobników. Według ówczesnego przekonania kur nie można wręcz było zamykać na małej przestrzeni, gdyż wpływało to negatywnie na ich stan, a w efekcie także na zyski dla hodowcy.
Przełom wieków przyniósł jednak zmiany w zapotrzebowaniu na produkty zwierzęce, a także industrializację, która otworzyła nowe możliwości dla hodowców i umożliwiła powstanie prężnie działającego przemysłu drobiarskiego.
Przeczytaj także: Krakowski Kredens zamiast pomóc kurom, walczy z billboardami
Wraz z rozwojem ferm ptaki zaczęto coraz bardziej tłoczyć, wymyślając nowe sposoby na utrzymanie dochodu na zadowalającym poziomie. Koncentracja dużej ich liczby na małej powierzchni okazała się ekonomicznie opłacalna – tworząc jednak inne koszty, takie jak zanieczyszczenie środowiska, cierpienie zwierząt czy zagrożenia epidemiologiczne.
Dziś zdecydowana większość kur chowanych w Polsce żyje na wielkich fermach, które na raz hodują co najmniej 10 tysięcy zwierząt. W przypadku brojlerów odsetek osobników żyjących na takich fermach wynosi 97,7%, jeśli chodzi o nioski jest to 73,4%. Pozostałe ptaki żyją w hodowlach przyzagrodowych.
Zagrożenia wielkich ferm
Fermy przemysłowe mają szereg negatywnych cech – dla środowiska, ludzi mieszkających wokół nich, pracowników, ale oczywiście również dla zwierząt. Przy dużej koncentracji osobników łatwo o wybuch epidemii – na przykład ptasiej grypy albo salmonellozy. Sposób działania ferm przemysłowych powoduje też, że kury tracą genetyczną różnorodność, stają się podatne na te same choroby.
Skupienie wyłącznie na aspektach ekonomicznych sprawia, że w hodowli przemysłowej nie liczy się dobrostan zwierząt. Żywe, czujące zwierzęta traktowane są tam wyłącznie jako zasób służący do produkcji zysku. Ich cykl życia poddawany jest „optymalizacji”, aby w jak najkrótszym czasie i przy jak najmniejszych kosztach można było wykorzystać ich ciała.
Nioski mają być jak najmniejsze, za to ich jajka – jak największe. Brojlery zaś powinny osiągać jak największą wagę w jak najkrótszym czasie, aby można było przeprowadzić ubój przy jak najmniejszych kosztach wcześniejszego chowu. Obecnie cykl życia brojlerów udało się skrócić do około 40 dni.
Chociaż formalnie wielkie fermy podlegają przepisom dotyczącym zapewnienia zwierzętom „odpowiednich” warunków, po pierwsze bardzo często ich nie przestrzegają, a po drugie same te przepisy dalekie są od respektowania potrzeb gatunkowych kur. Jak czytamy w raporcie: „W chowie przemysłowym występuje (i to permanentnie) większość ze wskaźników niskiego dobrostanu”.
Ukryte koszty hodowli
Nie wiadomo, jak wyglądać będzie przyszłość hodowli przemysłowej w Polsce. Niewykluczone, że będzie się ona „zagęszczać” jeszcze bardziej, a warunki życia kur mogą się pogorszyć. Dziś znaczna część przedsiębiorców oczekuje od konsumentów gotowości na poniesienie dodatkowych kosztów i realną gotowość na płacenie wyższych cen za produkty pochodzące z choć trochę bardziej dbających o dobrostan zwierząt ferm.
Warto pamiętać jednak, że mniejsze koszty materialne dla przedsiębiorcy wcale nie oznaczają mniejszych kosztów w ogóle. Wręcz przeciwnie, za niższe ceny jajek czy mięsa kurzego płacimy my wszyscy, a w szczególności płacą swoim cierpieniem kury.
***
Autorką tekstu jest Ida Nowak. Artykuł przygotowany został na podstawie raportu ZOBSiE „Rozwój przemysłowej hodowli drobiu w Polsce a koszty eksternalizowane”.
fot: Andrew Skowron https://andrewskowron.org/