Dzięki projektowi nowelizacji Ustawy o Ochronie Zwierząt, problem kilkunastu tysięcy rodzin, którym przemysł futrzarski niszczy lub może potencjalnie zniszczyć życie, zostanie rozwiązany.
W Polsce w ciągu ostatnich kilku lat, przeciwko budowie lub rozbudowie istniejących ferm norek, odbyło się 140 protestów, o których donosiły media. Niestety prawda jest taka, że jedna wielka ferma na kilkadziesiąt czy nawet kilkaset tysięcy zwierząt ma negatywny wpływ na życie mieszkańców wsi oraz najbliższej okolicy.
Banery z kampanią antyfutrzarską w Warszawie
W listopadzie w Warszawie zostały zawieszone banery z hasłem “Przemysł futrzarski niszczy życie 10 tysiącom polskich rodzin”. Liczba ta i tak może być mocno zaniżona. Lokalne protesty przestały być postrzegane jako indywidualny problem danej gminy.
Taka skala oporu, wspólne postulaty, świadczą o poważnym problemie społecznym, którego nie można bagatelizować poprzez nadanie łatki “oszołomów” czy “pseudoekologów” lokalnym stowarzyszeniom. Niedawno powstała Koalicja Społeczna Stop Fermom, której celem jest zjednoczenie lokalnych społeczności we wspólnej walce.
Trzeba pamiętać, że pod danym protestem kryje się konkretna miejscowość, konkretne rodziny, a przede wszystkim konkretni ludzie i ich życiowe tragedie – utraty majątków życia, spadek wartości gruntów, obawa o zdrowie swoich dzieci i przyszłość małych ojczyzn, których rozwój jest zagrożony ze względu na widmo fermy norek.
Apel zrozpaczonych ludzi
My, niżej podpisani, oczekujemy zdecydowanych działań rządu oraz Parlamentu Rzeczpospolitej Polskiej, których celem będzie natychmiastowe ograniczenie, a następnie całkowity zakaz hodowli na terenie Polski gatunków inwazyjnych i obcych, w szczególności norki amerykańskiej.
Przypadek Przelewic, Rościna, Miedzynia, Strumian, Radachowa i wielu innych miejscowości stał się symbolem bezradności państwa i jego organów w konfrontacji z agresywnym biznesem, lekceważącym wszelkie normy prawne. Nie chcemy takiego Państwa, które kapituluje w egzekwowaniu zasad demokratycznego państwa prawa.
Ten stanowczy apel pochodzi od zdesperowanych ludzi, którzy podjęli nierówną walkę z biznesem zagrażającym im, ich rodzinom, sąsiadom i całym społecznościom. W obawie o swoje zdrowie, o środowisko, zdecydowali się działać.
Fermy i ich uciążliwości
Mieszkańcy Przelewic czy Żórawiny, aby nie dopuścić do nielegalnego powstania ferm i zasiedlenia ich norkami przez hodowców, organizowali dyżury przy fermie. W związku z niemocą urzędników i własną bezsilnością, musieli podjąć tak radykalne działania, aby bronić swoich małych ojczyzn. W miejscowościach, w których nie udało się zablokować budowy takich inwestycji, ludzie skarżą się, że ich życie zmieniło się nie do poznania.
Przeczytaj także: Pracownicy fermy norek
Ważne jest, aby podkreślić, że nie mówimy tu o ludziach nie obytych z wsią, wręcz przeciwnie – sami deklarują, że znają zapach wsi, pochodzą ze wsi, całe życie na niej spędzili. Część jest rolnikami, którzy hodują zwierzęta, ale w rozsądnej liczbie i takie, które żywią się roślinami.
Przyznają, że zapach nie jest rewelacyjny, ale pozwala na normalne funkcjonowanie. A teraz fermy dosłownie zniszczyły ich życie. Przykładowo, mieszkańcy jednej z wielkopolskich wsi, opracowali własny system ostrzegania. Podczas fali odorów, gdy ktoś poczuje zbliżający się smród, krzyczy: Uwaga smród nadchodzi! W odpowiedzi ludzie chowają się w domach, zamykając szczelnie okna.
Do tego dochodzi uciążliwość związana z ogromną ilością much i gryzoni – owszem spotykane na wsiach (i nie tylko), ale NIE w takich ilościach, jak po powstaniu fermy – jak twierdzą mieszkańcy. Tak się przecież nie da żyć! Kolejnym kluczowym argumentem świadczącym na niekorzyść przemysłowej hodowli norek jest wzmożony transport. Do małej miejscowości nagle wprowadza się kilkadziesiąt, kilkaset zwierząt, które jedzą, piją i wydalają.
Trzeba je obsłużyć, zutylizować ogromne ilości odchodów. Ciężki transport na nieprzystosowanych drogach powoduje trzęsienie się naczyń w szafkach i docelowo może doprowadzić do uszkodzeń budynków.
To wszystko wpływa na obniżenie jakości życia ludzi i wartości ich gruntów, nie wspominając, że lokalne biznesy, takie jak agroturystyka, nie mają szans w konfrontacji z fermą norek. To oni ponoszą koszty ukryte, które przerzucane są przez przemysł.
Poparcie dla projektu Ustawy o Ochronie Zwierząt
Oczywiście pojawia się poczucie niesprawiedliwości, ponieważ Polacy nie noszą futer i nie chcą ich nosić. Nie zgadzają się na to, aby zwierzęta hodowano w tak okrutnych warunkach tylko po to, aby obedrzeć je ze skóry.
Obecnie Polska staje się śmietnikiem Europy, w którym koszty ukryte ponoszą społeczności lokalne, a garstka osób bogaci się, produkując futra eksportowane za granicę. Dzięki projektowi Ustawy o Ochronie Zwierząt mamy szansę skończyć z cierpieniem 10 milionów zwierząt, ale także kilkudziesięciu tysięcy ludzi skazanych na uciążliwe sąsiedztwo ferm norek.
Chcesz pomóc? Dołącz do osób wspierających mieszkańców