Konrad Łoziński działa na rzecz poprawy losu zwierząt poprzez dokumentowanie ich cierpienia na fermach przemysłowych. Jego zdjęcia znalazły się m. in. w wydanym ostatnio międzynarodowym albumie “Hidden. Animals in the Anthropocene”. Z naszego wywiadu z Konradem dowiecie się, co kryją fermy klatkowe kur niosek i jak drastyczne widoki można ujrzeć za ich ścianami.
Otwarte Klatki: Uwiecznianie cierpienia zwierząt jest z pewnością trudnym, ale bardzo ważnym zadaniem. Jak postrzegasz swoją rolę w tej kwestii?
Konrad Łoziński: Dzięki fotografiom i materiałom wideo ubojnie i hodowle przemysłowe mają dziś “szklane ściany”. Samo to nie wystarczy jednak, by wszystkich zmienić w wegetarian czy wegan. Obrazy to ważny element batalii z przemysłem, który na każdym kroku kwestionuje obiektywność tych materiałów. Ale odwracają się od nich również zwykli ludzie, którzy zwykle nie chcą mierzyć się z cierpieniem. Robiąc zdjęcia, myślę o tym jak zatrzymać ich wzrok, pobudzić do refleksji, która może być motorem dalszych zmian.
W ramach swojego działania odwiedzałeś także fermy klatkowe kur niosek. Mógłbyś opisać, jak taka ferma wygląda od wewnątrz?
Zwierzęta uwięzione w klatkach to chyba najbardziej przygnębiający widok z jakim można się spotkać na fermach przemysłowych. Kiedy przechodzisz między rzędami klatek, czujesz strach otaczających cię zwierząt. Te “udomowione zwierzęta” nie szukają kontaktu z człowiekiem. Boją się. Ściśnięte na niewielkiej powierzchni wegetują bez dostępu do świeżego powietrza, naturalnego światła, nie mogąc nawet rozprostować skrzydeł.
Materiały promocyjne hodowców przekonują, że to najbezpieczniejsza forma hodowli – zarówno ze względów sanitarnych, jak i z punktu widzenia dobrostanu zwierząt, co jest oczywistą nieprawdą. Tak czy inaczej, obraz uwięzionego w klatce ptaka, tysięcy ptaków stłoczonych w metalowych hangarach, w każdym człowieku posiadającym minimum empatii budzi naturalny sprzeciw.
A co z opieką weterynaryjną na takich fermach?
Cierpienie kur niosek w hodowli klatkowej nie jest marginesem. Te zwierzęta nie mogą liczyć na żadne leczenie, bo dla hodowcy dodatkowe inwestowanie w pojedyncze zwierzę jest nieopłacalne. Poranny obchód pracowników zaczyna się od tzw. zbioru “upadków” – zwierząt, które zmarły z powodu infekcji, pasożytów czy ran zadanych przez inne ptaki żyjące w nieustannym stresie. Taki obchód nie obejmuje zwykle zwierząt w stanie agonalnym. Będą w klatkach do końca. Wiele martwych ptaków rozkłada się tygodniami na drucianych podłogach, zanim ktoś zdecyduje się wreszcie wyjąć je z klatki. Łatwo wyobrazić sobie jak wpływa to na inne zwierzęta.
Czy wiesz, że jaja z chowu klatkowego mogą być groźne dla zdrowia?
Dowiedz się więcej
Widziałeś wiele cierpiących zwierząt. Czy w związku z ich ilością nie było Ci trudno skupić się na tym, że każde z nich jest czującą jednostką?
Fotografując realia chowu przemysłowego kieruję obiektyw na jednostki. Oczywiście staram się pokazać szerszy kontekst, ale na pierwszym planie jest zawsze pojedyncze zwierzę. Nie chcę utrwalać tego, jak zwierzęta ukazuje przemysł – jako anonimową masę, jednostki przeliczeniowe. Jeśli chcemy by ludzie przestali wspierać eksploatację zwierząt, ich cierpienie, musimy przywrócić im utraconą indywidualność. Także w sposób symboliczny, a więc to jak je pokazujemy.
Jaki obraz z ferm klatkowych zapadł ci najmocniej w pamięć?
W każdym kurniku z systemem klatkowym napotykasz pojedyncze kury, które wydostały się z klatek. Pierwsza myśl jest taka, że przez moment mają namiastkę wolności. Poruszają się w mroku i na zimnej betonowej podłodze, ale przynajmniej mogą rozprostować skrzydła i eksplorować większą przestrzeń. Na jednej z ferm zauważyłem kiedyś taką kurę skuloną pod rzędami klatek. Umierała z głodu i pragnienia. Żaden z pracowników nie umieścił jej z powrotem w klatce, gdzie znajdują się dozowniki z paszą i wodą. Pojedyncze zwierzę nie było po prostu warte dodatkowego wysiłku.
Świadomość społeczna dotycząca cierpienia, z jakim związany jest chów klatkowy, cały czas rośnie, między innymi dzięki pracy osób takich jak Ty. Jak myślisz, czy w najbliższej przyszłości możemy spodziewać się, że takie miejsca znikną z mapy Polski?
Obserwując efekty pracy osób działających w kampanii “Jak one to znoszą” jestem przekonany, że to kwestia czasu. Konsumenci, sieci sprzedaży, a wreszcie sami hodowcy dostrzegają zachodzące zmiany, do których wszyscy będziemy się musieli zaadaptować. Klatki są reliktem przeszłości. Wszyscy pragniemy całkowitego wyzwolenia zwierząt, ale w oczekiwaniu na ten moment zadbajmy o los tych, które tego nie doczekają. Likwidacja klatek w hodowli kur niosek i poprawa dobrostanu na tych fermach ma realne znaczenie dla milionów zwierząt.