Niewielu z nas wie, gdzie leży Gambia. Okazuje się, że wcale nie tak daleko. Czasem możemy ją spotkać na restauracyjnym stole, rodzinnym obiedzie, karmiąc naszego psa, w supermarkecie pod blokiem. Mięso, z którym obcujemy na co dzień, zawiera śladowe ilości egzotyki i słońca.
Zwierzęta hodowlane nierzadko karmione są wysokoproteinowym proszkiem z ryby, który przebył długą drogę z afrykańskiego „Smiling Coast”, aby zaspokoić potrzebę szybiego wzrostu świń, które zjada człowiek. Internet pęka w szwach od zdjęć głodujących dzieci z sępem w tle, zbiórek pieniędzy, zachęca, abyśmy uratowali życie afrykańskiej rodzinie przelewając jedynie 20 euro miesięcznie.
Po szybkim transferze internetowych pieniędzy, możemy z czystym sumieniem, podbudowani altruistycznym czynem, wrócić do swojego posiłku. Zupełnie nieświadomi, że być może zjadamy obiad tych, którzy najbardziej go potrzebują. Europę i Afrykę Zachodnią łączy niewidzialna nić, która objawia się pod postacią nieetycznej konsumpcji.
Dlaczego Gambia, o co tu chodzi?
Gambia to jedno z najmniejszych państw Afryki, które w statystykach twardo plasuje się w czółowce państw z najwyższym wskaźnikiem migracji do Europy. Gambijczycy, kojarzeni z wiecznie uśmiechniętym narodem, wcale nie mają lekko. Po 20-letniej dyktaturze Jahya Jammeha, który torturował, zastraszał, więził i mordował, wszyscy odetchnęli z ulgą na wieść o demokracji.
Nikt nie sądził, że po wcześniejszej kolonizacji, reżimie, w kraju, gdzie dzienne utrzymanie mieszkańca oscyluje w granicach 2 dolarów, może być gorzej. Obiecany rozwój ekonomiczny zawocowował naruszeniem praw człowieka i groźbą utraty bezpieczeństwa żywnościowego, która wróży nadchodzące niedożywienie.
Inwestycje z mączką rybną w tle
Na początku nikt nie wiedział, czym jest mączka rybna. Właściciele fabryk wyjaśnili nowe pojęcie Gambijczykom używając bardzo optymistycznych haseł: rozwój, rewitalizacja dróg, miejsca pracy, godne wynagrodzenie, sukces. Zmotywowani desperacją i skrajną biedą mieszkańcy wybrzeża wyczekiwali inwestycji, wraz z którą przyjdą środki do życia. Poprzedni gambijski rząd przestał słuchać po słowie „pieniądze”, z których z kolei obecny, do tej pory jako jedyny, czerpie realne korzyści.
Niedługo później na terenie Gambii powstały 3 Chińskie fabryki mączki rybnej. 3 z około 50 w całej Afryce Zachodniej, gdzie biznes odbywa się na podobnych warunkach. Fabryki w Gambii są wyjątkowo niebezpieczne, ponieważ wybrzeże w stosunku do wielkości kraju jest bardzo krótkie, a ich efektywność znacznie wyższa niż w sąsiadujących krajach.
Czym jest mączka rybna?
Brzmi tajemniczo ale to po prostu sproszkowana ryba, która stanowi bardzo bogate źródło białka. Do wyprodukowania 1kg mączki rybnej, potrzeba 5kg świeżych ryb. Mączkę rybną wytwarza się z odpadów i niejednalnych części ryby. Jednak chińskie fabryki w Afryce Zachodniej do produkcji wykorzystują całą, świeżą rybę, pozostawiając mieszkańcom zaledwie mały procent dostępnych zasobów wybrzeża.
Przeczytaj także: Świąteczny koszmar karpi. Czy ryby czują ból?
Opracowany przez Greenpeace raport „Stolen Fish” jasno stanowi, że produkcja mączki rybnej stoi w sprzeczności z koncepcją zrównoważonego rozwoju. Tzw. overfishing, czyli niczym nieograniczony połów, zaburza działanie ekosystemów oceanicznych i skutkuje migracją ryb – czego efektem jest ich brak w dostępnej dla lokalnych rybaków odległości od brzegu.
Dodatkowo duże statki, którymi operują fabryki, używają zbyt drobnych sieci (odławiając tym samym ryby niedojrzałe, przed okresem rozpłodowym), którymi zdzierają również dno oceanu. Wraz z potrzebnym, żywym towarem, zagarniają rekiny, delfiny, żółwie i inne zagrożone gatunki morskie. Po krótkim odsiewie na pokładzie, niepotrzebne, martwe zwierzęta wyrzucają z powrotem do wody.
Ryba – sposób na życie
Ryba stanowi w Gambii główne źródło białka w diecie, a z rybowłóstwa utrzymuje się większość osób zatrudnionych. Pozostała część społeczeństwa najczęściej jest bezrobotna lub pracuje w sektorze turystyki, którego dobra przyszłość również stoi pod znakiem zapytania, z powodu zanieczyszczenia i degradacji środowiska, jakie powodują fabryki.
Trudno rozważać o wegetarianizmie w kraju, gdzie warzywa i owoce są często za drogie dla przeciętnego obywatela. Pora sucha nie sprzyja, a rząd nie wykonuje żadnych kroków w kierunku inwestycji w rolnictwo i rozwoju upraw. W kraju, gdzie większość osób nie jest zatrudniona, w którym ledwo starcza na worek ryżu – ryżu, który ma wykarmić calą rodzinę, gdzie nie jada się czerwonego mięsa ani drobiu, bo większości na takie zachcianki nie stać.
Zdaje się, że dostęp do rzeki i oceanu to ostatnia ostoja, koło ratunkowe rzucone w kierunku ludzi, którzy walczą z jakościowym niedożywieniem. Możliwość spożycia raz dziennie ryby, która stanowi jedyną porcję białka w obiedzie opartym na ryżu i oleju palmowym, ratuje ludziom życie.
Przeciętny gambijski rybak wypływa w ocean na małej, drewnianej łodzi. Złowione ryby sprzedaje lokalnym kobietom, które następnie czyszczą je i wędzą. Kolejne sprzedają je na targu, inne gotują w domach, aby przygotować dla przechodniów posiłek i sprzedać go na ulicy w plastikowym worku za równowartość 20 centów. Nieliczne ciężarówki zaopatrzone w lód, transportują ryby w głąb kraju, gdzie brak przeważnie dostępu do prądu czy bieżącej wody. Obecność fabryk zachwiała całym łańcuchem konsumpcji i zarobku. Cena ryby wciąż wzrasta i przestaje być ona ogólnodsotępnym dobrem.
Prawdziwa cena mięsa
Do Gambii zaczęto już eksportować pełny antybiotyków, najgorszej jakości drób z Europy oraz owoce morza z Chin. W tym miejscu dochodzimy do granicznego absurdu: Gambijczykom odbiera się prawo do posiłku w imię tego, aby bogaci mogli spożywać więcej zwierząt w Europie oraz Chinach, a przy okazji czerpać zyski ze sprzedaży taniego mięsa w Afryce. Bardzo często wyhodowanego na afrykańskich rybach.
We wszechobecnym dyskursie na temat rozwoju krajów „globalnego południa” oraz ratowania żyć głodujących dzieci na świecie, Europejczycy powinni w pierwszej kolejności wziąć pod lupę swoją dietę oraz zastanowić się nad ceną, którą świat płaci za produkcję mięsa.
Artykuł powstał na podstawie materiałów zebranych przez ekipę filmową z Polski, która przez pięć tygodni wnikliwie badała temat eksploatacji gambijskiego wybrzeża przez chińskie korporacje we współpracy z gambijskimi aktywistami, naukowcami, specjalistami w dziedzinie ekologii i migracji. Będzie to pierwszy dokument dotykający problemu chińskich fabryk mączki rybnej w Gambii. Gambijscy działacze pozwali już właścicieli fabryk do sądu, ale sprawa toczy się bez widocznych efektów. Podkreślają, że międzynarodowa solidarność i wsparcie są im teraz ogromnie potrzebne. Film jest ważnym głosem w tej sprawie i częścią kampani społecznej, mającej na celu nagłośnienie tematu w Europie oraz promowaniu idei etycznej konsumpcji. Premiera filmu planowana jest na 2020 r., jednak ekipa potrzebuje wsparcia, by go ukończyć.
Więcej informacji pod adresem: https://www.facebook.com/stolenfishdocumentary Projekt można wesprzeć tutaj.
Tekst: Emilia Pluskota – badaczka zajmująca się od lat problematyką Afryki Zachodniej, szczególnie zainteresowana antropologią konsumpcji i ruchami pro-zwierzęcymi. Kierowniczka produkcji filmu “STOLEN FISH” w reżyserii Gosi Juszczak.
fot: Emilia Pluskota