Trzeba przyznać, że Minister Sawicki, odpowiadając na interpelację posła Grzegorza Napieralskiego (nr 34069), postarał się bardzo, aby nie było do czego się przyczepić, czego nie skomentować i czego nie odrzucić. Jednak po głębszej lekturze odpowiedzi na interpelację widoczne jest kilka interesujących wypowiedzi.
Na samym początku trzeba przyznać, że bardzo cieszy zdanie Pana Ministra, który uważa protest mieszkańców, władz samorządowych oraz organizacji społecznych za wystarczający powód, aby budowa nowych ferm futrzarskich nie miała miejsca – „Oczywistym jest, że zarówno lokalizacja, budowa i eksploatacja obiektów utrzymujących zwierzęta futerkowe, w tym lisów, i ich hodowla w sposób niezgodny z obowiązującym prawem, wbrew protestom okolicznych mieszkańców oraz władz samorządowych, organizacji rolniczych i społecznych, nie powinny mieć miejsca”.
Jednak im dalej w lekturze, tym jest już mniej ciekawiej. Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie minimalnych warunków utrzymywania gatunków zwierząt gospodarskich innych niż te, dla których normy ochrony zostały określone w przepisach Unii Europejskiej, do których odwołuje się Minister Sawicki, nie jest przestrzegane, o czym wielokrotnie organizacje pozarządowe przypominały. Wskazują na to raporty przygotowane przez Otwarte Klatki, np. „Cena Futra” czy „Drapieżny Biznes”, na które powoływał się poseł Napieralski, a które w odpowiedzi zwrotnej zostały pominięte.
Jaś i Małgosia (czyli lisy odebrane niedawno z hodowli w ramach interwencji) to tylko jeden z wielu przykładów braku realizacji zapisów rozporządzenia.
Oto kilka punktów z rozporządzenia, które pokrycia w rzeczywistości niestety nie mają:
Lisy utrzymuje się w warunkach:
- nieszkodliwych dla ich zdrowia oraz niepowodujących urazów, uszkodzeń ciała lub cierpień,
- zapewniających im swobodę ruchu, a w szczególności możliwość kładzenia się, wstawania oraz leżenia,
- (…) chore lub ranne lisy niezwłocznie otacza się opieką, a w razie potrzeby izoluje; ponadto, jeżeli wymaga tego stan zdrowia chorego lub rannego lisa, to zwierzę utrzymuje się na ściółce
Minister Sawicki przywołuje również sprawę kontroli NIK przeprowadzonej w Wielkopolsce w 2011 roku, która wskazała na fatalne warunki hodowli oraz niską skuteczność nadzoru prowadzonej przez Inspekcję Weterynaryjną. Mówi o działaniach naprawczych, które w roku 2014 przyniosły „pozytywne” efekty na podstawie tego, że “NIK wystawił kontrolowanym organom Inspekcji Weterynaryjnej dwie najwyższe oceny w stosowanej przez siebie skali, tj. „pozytywną” lub „pozytywną mimo stwierdzonych nieprawidłowości”. Czy nieprawidłowości pozwalają na wystawienie pozytywnej oceny? Główny Lekarz Weterynarii, podsumowując wyniki kontroli ferm, mówi o takich nieprawidłowościach jak brak lub niekompletna ewidencja leczenia zwierząt. Ta nieprawidłowość pozwala wnioskować, że dobrostan zwierząt na fermach futrzarskich dalej stanowi problematyczny temat dla hodowców. Taki jest fakt, o którym wielokrotnie informowaliśmy.
Chyba jednym z najbardziej interesujących fragmentów odpowiedzi na interpelację jest ten dotyczący liczby ferm lisów w Polsce: Jednocześnie uprzejmie informuję, że ze względu na brak danych statystycznych o liczbie ferm poszczególnych gatunków zwierząt futerkowych, w 2014 r. zwróciłem się do organizacji zrzeszających hodowców mięsożernych zwierząt futerkowych, w tym lisów o podanie danych dot. liczby takich ferm. Zgodnie z uzyskanymi danymi liczba ferm lisów, wynosiła w 2014 r. 841. Ponadto organizacje podały, że wszystkie te fermy są fermami rodzinnymi.
Czy aby Ministerstwo Rolnictwa nie powinno posiadać własnych danych na temat liczby ferm w Polsce, ich lokalizacji oraz wielkości? Czy danych takich udzielić nie może Inspektorat Weterynaryjny kontrolujący te obiekty? Czy wiarygodnym źródłem informacji mam być stowarzyszenie hodowców starające się grać na emocjach informacją, że wszystkie fermy są fermami „rodzinnymi”?
Minister Sawicki stosuje również chwyt emocjonalny bardzo niskiego i nieodpowiedzialnego polotu. Od przedstawiciela rządu oczekiwałoby się przynajmniej odrobiny empatii, wyczucia i uszanowania tej dobrej decyzji sprzed lat. Ponadto należy nadmienić, że na wspólnym rynku europejskim, na którym istnieje swobodny przepływ towarów i obrót nie podlega ograniczeniom, wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce spowoduje utratę rynku na rzecz konkurencji z innych państw, czego przykładem może być produkcja foie gras. Polska jest jednym z niewielu krajów członkowskich Unii Europejskiej, w którym tucz gęsi i kaczek na stłuszczone wątroby jest zabroniony. Stanowi o tym obowiązujący od dnia 1 stycznia 1999 r. z art. 12 ust. 4 ustawy o ochronie zwierząt. Zakaz ten spowodował wykluczenie polskich producentów z rynku i wejście w to miejsce producentów z innych państw Unii Europejskiej, np. Francji i Węgier.
Czy Pan Minister nie może zrozumieć, że nie można zezwalać na działania tak okrutne jak produkcja foie gras tylko dlatego, że gdzieś w innym miejscu są one dozwolone? To, że ktoś robi źle, nie jest uzasadnieniem, abyśmy i my robili to samo. Prawo ma być pisane przez społeczeństwo, etykę i fakty, a nie przez prawo wyraźnie błędne w innych krajach.
Główny punkt programu, choć nie dziwi, to jednak nie cieszy – W związku z powyższym nie mogę zaakceptować propozycji wprowadzenia zakazu hodowli lisów uznanych za zwierzęta gospodarskie. Społeczeństwo jest pozytywnie nastawione do postulatu zakazu hodowli futrzarskiej, organizacje ochrony środowiska, ochrony zwierząt, komitety mieszkańców też się za tym odpowiadają. Może nowy skład ministerstwa po najbliższych wyborach lepiej zrozumie ten problem.
18.09.2015