W zeszły czwartek pod sejmem nastąpiła historyczna chwila. W obronie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt w Warszawie pojawiło się ponad 5 tysięcy osób. To z pewnością jedna z największych demonstracji w imieniu zwierząt jaka miała miejsce w Polsce od wielu lat.

Nowelizacja, o którą walczymy

W listopadzie 2017 r. został ogłoszony projekt rewolucyjnej nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który mógł wprowadzić w polskim prawie wiele pozytywnych zmian. Projekt przewidywał zakaz hodowli zwierząt na futro oraz zakaz wykorzystywania dzikich zwierząt w cyrkach. Poruszał też kwestię zakazu uboju rytualnego, czyli zabijania zwierząt bez ogłuszania. Posiadał także zapis zabraniający trzymania psów na łańcuchu. Pomimo szumnych obietnic i poparcia wielu polityków projekt trafił do tzw. sejmowej zamrażarki. Oznacza to, że leży obecnie w komisji ustawodawczej i z doniesień wynika, że partia rządząca nie chce poruszać tematów do najbliższych wyborów.

Każdy rok czekania to śmierć 10 miliona zwierząt zagazowanych i zabijanych prądem co roku na fermach futrzarskich. Nie możemy dłużej czekać!

Historyczna demonstracja w obronie praw zwierząt

W Warszawie pod Placem Trzech Krzyży, a następnie pod sejmem zebrało się ponad 5 tysięcy osób z całej Polski domagających się jak najszybszego wcielenia nowelizacji w życie. Wśród organizacji zaangażowanych w demonstrację znalazły się Otwarte Klatki, Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva!, OTOZ Animals, Fundacja Alberta Schweitzera oraz Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo Cane. Najważniejszym dla nas jednak jest fakt, że ta sytuacja budzi sprzeciw wszystkich ludzi, którym zależy na zaprzestaniu tego okrucieństwa. Frekwencja na demonstracji pokazała, że wiele kwestii stało się tematami społecznymi. Kwestia sprzeciwu wobec futer już dawno przestała być sprawą tylko aktywistów, wegan, czy wegetarian, a stała się tematem sprzeciwu wyrażanego przez każdego dobrego człowieka.

demonstracja w obronie praw zwierząt

Demonstracja w obronie praw zwierząt w Warszawie, foto: Andrew Skowron, Ela Radzikowska

Mieszkańcy okolic ferm

Mieszkańcy miejscowości i wsi sąsiadujący z fermami także zabrali głos w trakcie demonstracji w Warszawie. Fermy futrzarskie to nie tylko okrutne traktowanie zwierząt i ich ogromne cierpienie. To także prawdziwy problem ludzi mieszkających w pobliżu ferm, często w małych miejscowościach i wsiach, na których znajdują się tereny uprawne. Ludzie ci muszą zmagać się na co dzień z zanieczyszczeniami, smrodem, ucieczką zwierząt z ferm i potwornymi odgłosami, które dochodzą z tych strasznych miejsc. Hodowla zwierząt futerkowych to nie kwestia praw zwierząt, ale także praw mieszkańców polskiej wsi.

W miesiącach kiedy jest ubój norek do naszych domów, mimo, że jest to kilkaset metrów dochodzi taki pisk zwierząt, że mój pies nie chce wyjść z domu – mówiła w swoim przemówieniu mieszkanka wsi, w której znajdują się dwie fermy norek, w których łącznie co roku zabija się ponad 400 tysięcy zwierząt.

demonstracja w obronie praw zwierząt

Mieszkanki polskich miejscowości znajdujących się w pobliżu ferm. Te dzielne kobiety od lat walczą z inwestorami, by chronić swoje małe ojczyzny. Foto: Andrew Skowron

Co dalej?

Mamy nadzieję, że partia rządząca wraz z poparciem innych posłów jak najszybciej powróci do tematu zmian w polskim prawie. Nie chcemy być śmietnikiem Europy i zapleczem ferm futrzarskich w momencie, w którym wiele krajów europejskich wprowadza zakaz hodowli zwierząt na futra (zobacz, które kraje wprowadziły już ten zakaz). Nie dość, że Polacy futer nie noszą i większość produkcji idzie na eksport, to sami sprzeciwiają się tym okrutnym praktykom. Nie pozwolimy, by garstka osób czerpiąca zyski z maltretowania zwierząt działała wbrew opinii społecznej, krzywdząc osoby mieszkające w pobliżu ferm i maltretując zwierzęta.

Walcz z nami o zakaz hodowli zwierząt na futra w Polsce. Dołącz do Otwartych Klatek i zostań naszym aktywistą!

Zostań aktywistą otwartych klatek