„Zwierzęta są czującymi istotami, tak jak my” – takim nagłówkiem powita Cię niedawno uruchomiona przez nas strona Weganizm Teraz!. Uświadomienie sobie, że zwierzęta – podobnie jak my – są zdolne do przeżywania emocji, skłania coraz więcej osób do przejścia na weganizm, a także do poświęcania swojego czasu i sił na aktywne działania prozwierzęce. Skąd jednak wiemy, co tak naprawdę odczuwa pies, świnia czy kogut? Najnowsze badania naukowe pomagają odpowiedzieć na to pytanie, wskazując na istnienie u zwierząt bogatego świata emocjonalnego.
Obserwacje natury dostarczają nam wielu przykładów mogących świadczyć o odczuwaniu przez zwierzęta emocji, tworzeniu opartych na przyjaźni relacji społecznych wychodzących poza więzy krwi, a także o istnieniu u zwierząt empatii. Delfiny pamiętają unikalne gwizdy swoich przyjaciół nawet po ponad 20 latach od rozłąki, wyraźnie ciesząc się na ich ponownie spotkanie po usłyszeniu znajomego sygnału. Słonie opłakują swoich bliskich, zakopując ich ciała liśćmi i trawą; czuwają także przez tydzień przy „grobie” i odwiedzają go po wielu latach. Głodne szczury w badaniach laboratoryjnych odmawiają uruchomienia mechanizmu, który dostarcza im jedzenie, jeśli jednocześnie razi prądem ich pobratymców.
Istnienie sfery emocjonalnej wydaje się więc być wśród zwierząt powszechne, przynajmniej we współdzielonej z nami grupie kręgowców. Wie o tym niemal każdy właściciel psa, kota czy domowego królika, dostrzegając u swego pupila wyraźne i unikalne cechy osobowości, jego sympatie i antypatie.
Trudne początki
Mimo szeregu tzw. dowodów anegdotycznych i nieustannych badań nad zachowaniem zwierząt, świat naukowy bardzo ostrożnie podchodził do koncepcji życia emocjonalnego zwierząt. Jeszcze w połowie XX wieku prąd behawioryzmu w naukach przyrodniczych nakazywał patrzeć na zwierzęta jako bezwolne mechanizmy przetwarzające dane i reagujące na bodźce. W latach 60-tych koledzy naukowi Jane Goodall pokpiwali z niej, kiedy zaczęła mówić o emocjach wśród szympansów, takich jak opłakiwanie przez matkę jej zmarłego dziecka, a także gdy postanowiła nadawać szympansom imiona, zamiast je numerować. Było to postrzegane jako podejście antropomorficzne i nienaukowe. Kiedy w 1976 r. zoolog Donald Griffin wystąpił o badanie „możliwości, że zwierzęta doświadczają stanów umysłowych, które mają wpływ na ich zachowanie”, zostało to uznane za zbyt radykalną sugestię.
Dziś jednak naukowcy coraz śmielej dochodzą do konkluzji, że ssaki, ptaki i ryby są o wiele bardziej podobne do nas niż wcześniej przypuszczaliśmy. Jesteśmy w stanie zajrzeć do zwierzęcych umysłów i definitywnie uznać, że nie kręcą się tam żadne śrubki odpowiedzialne za to, że psy merdają ogonem (jak w karykaturze koncepcji mechanistycznej Kartezjusza) – wręcz przeciwnie, za pomocą takich narzędzi jak obrazowanie metodą rezonansu magnetycznego (MRI) możemy zobaczyć, że procesy odbywające się w świadomości ludzi i innych zwierząt najwyraźniej przebiegają podobnie.
Psy nas kochają
Gregory Berns, profesor neuroekonomii z Uniwersytetu Emory w USA i jednocześnie opiekun psa o imieniu Callie, postanowił zbadać przy pomocy MRI, jak działają psie umysły i – co jest zapewne bardziej intrygujące – co te zwierzęta o nas myślą.
W tym celu prof. Berns przez ostatnie 2 lata przeprowadził szereg badań na Callie i kilkunastu innych psach, przyjmując jednak wyraźnie odmienne podeście niż do tej pory. Dotychczas badanym za pomocą MRI zwierzętom towarzyszyły dość opresyjne warunki: usypianie zwierzęcia pod narkozą było konieczne, aby współpracowało ono z mało przyjazną i hałaśliwą aparaturą. Chcąc jednak badać procesy zachodzące w świadomości, takie jak emocje, prof. Berns wybrał inne nastawienie – przez kilka miesięcy oswajał Callie ze skanerem MRI i nauczył ją korzystać z aparatury w komfortowych dla niej warunkach. Ze słuchawkami na uszach (chroniąc słuch przed 95 decybelami emitowanymi przez skaner) Callie bez problemu wciskała się w ciasną tubę i dzielnie wytrzymywała 30-sekundowe badanie. Ten sam proces prof. Berns powtórzył z kilkunastoma innymi czworonogami.
Badania polegały na obserwacji aktywności mózgu w reakcji na takie bodźce jak odpowiednio ustalone sygnały dłonią, symbolizujące czy pies zostanie (lub nie) nagrodzony jedzeniem, a także na zapachy innych psów i ludzi. Pozwoliło to otrzymać mapy aktywności mózgowej wraz z informacjami, które części mózgu są aktywowane w przypadku kontaktu psa ze znanymi i nieznanymi mu zapachami.
W rezultacie prof. Berns odkrył uderzające podobieństwo między psami a ludźmi w funkcji i strukturze części mózgu znanej pod nazwą jądro ogoniaste (nucleus caudatus). U ludzi ta część odgrywa ważną rolę w oczekiwaniu na to, co lubimy, np. jedzenie, pieniądze czy miłość. Aktywność jądra ogoniastego może także wskazać nasze preferencje muzyczne, kulinarne, a nawet estetyczne. U Callie zostało ono aktywowane w reakcji na sygnały oznaczające jedzenie, ale to nie wszystko – nucleus caudatus okazało się także aktywne w momencie oczekiwania psa na powrót właściciela, który na chwilę znikał z pola widzenia.
Choć niekoniecznie może to świadczyć o tym, że psy nas kochają (ich opiekunów nie trzeba do tego przekonywać), to badanie prof. Bernsa rzuca więcej światła na kwestię zwierzęcych emocji, dostarczając dowodów wskazujących na takie same działanie jądra ogoniastego wśród ludzi i zwierząt, a tym samym – mechanizmów związanych z odczuwaniem emocji. Jeśli nasze mózgi wydają się działać tak samo, to zgodnie z wszelkim prawdopodobieństwem, nasz świat wewnętrzny musi być podobny. W świecie naukowym takie zjawisko nosi nazwę homologii funkcjonalnej.
Naukowiec stwierdza, że umiejętność odczuwania pozytywnych emocji, takich jak miłość i przywiązanie, oznacza że psy mają poziom wrażliwości porównywalny do dzieci. Sugeruje także, że taki poziom rozumienia psich emocji każe nam zastanowić się, w jaki sposób powinniśmy traktować psy i inne zwierzęta; dostrzega konieczność zmiany przestarzałego prawa, zezwalającego na traktowanie zwierząt jako mienie i postuluje wprowadzenie statusu „osoby” dla istot wykazujących neurobiologiczne dowody pozytywnych emocji.
Otworzyć klatki
Badania takie jak profesora Bernsa, a także wiele innych (prowadzących w końcu do uchwalenia w 2012 r. Deklaracji z Cambridge o Świadomości) uświadamiają opinii społecznej, że ludzie stoją obecnie przed dużym problemem w kwestii naszego traktowania zwierząt, zwłaszcza tych z hodowli przemysłowych (fakt, że odkryto, iż świnie są inteligentniejsze od psów, dodatkowo ten problem uwypukla). Jeszcze do niedawna świat naukowy w najlepszym wypadku przymykał oko na naszą hegemonię w przyrodzie, przejawiającą się w traktowaniu zwierząt nie tyle przedmiotowo, co po prostu jako surowiec do dowolnego użycia. Dziś jednak nauka dostarcza mocnych dowodów na to, że umysły zwierząt nie różnią się tak bardzo od naszych, a ich świat wewnętrzny może być podobnie bogaty jak nasz własny. Waga tego stwierdzenia jest na tyle duża, że – mam taką nadzieję – w końcu wyłamie drzwi we wszystkich fermach przemysłowych kur, świń, krów, norek, lisów, królików i innych zwierząt.
Zwierzęta są czującymi istotami, tak jak my. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za ich cierpienie i tylko my jesteśmy w stanie je uwolnić.
Piotr
9.12.2013
Źródło: Dogs Are People, Too – NYTimes.com
Autorzy zdjęć: Nasser Alqattan, Monica Szczupider, Brian Y., Eric Bégin