Ubiegłe posiedzenie Sejmu stało pod znakiem rozważania nad dalszym losem rozwoju hodowli przemysłowej.  5 lipca odbyło się posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi dotyczące powstawania zagłębia ferm przemysłowych na Lubelszczyźnie oraz problemów epidemiologicznych. Następnego dnia Sejm ponownie głosował nad nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, w której zawarte były propozycje dotyczące ograniczenia ekspansji ferm przemysłowych poprzez obowiązek uwzględnienia możliwości ulokowania tego typu inwestycji w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego (dalej: MPZP). Jak przebiegły obrady Komisji oraz głosowanie nad ustawą?

Dyskusja w ramach Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi

Ostatnia Komisja Rolnictwa była miejscem dyskusji o planowanych budowach nowych ferm przemysłowych, procesach wydawania pozwoleń, prowadzenia konsultacji społecznych oraz możliwego stwarzania niebezpieczeństwa epizootycznego związanego z koncentracją hodowli na przykładzie gmin Drelów, Sosnówka, Kodeń i Leśna Podlaska. W obradach Komisji udział wzięli między innymi przedstawiciele stowarzyszenia Otwarte Klatki oraz Koalicji Stop Fermom Przemysłowym, Fundacji Dobre Sąsiedztwo, a także mieszkańcy Lubelszczyzny protestujący przeciwko budowie ferm. Na komisji obecni byli również przedstawiciele spółki Wipasz, która przoduje w inwestycjach w fermy przemysłowe w Polsce. 

Na posiedzeniu głos zabrali Anna Dejneka, która jest jedną z liderek protestów przeciwko budowie ferm w Kodniu w powiecie bialskim. Zwróciła ona uwagę na wpływ inwestycji w hodowle przemysłowe na lokalny biznes na terenach wiejskich. Doświadczenia mieszkańców wsi udowadniają, że inwestycje wielkich koncernów ograniczają możliwości zarobku rolników indywidualnych. Ekspansja ferm przemysłowych utrudnia prowadzenie gospodarstw ekologicznych oraz ośrodków wypoczynkowych we wsiach. 

Wiceminister rolnictwa Krzysztof Ciecióra wyraźnie przedstawił priorytety resortu. Minister powoływał się na wartość eksportu drobiu i jego wpływu na polską gospodarkę. Nie należy jednak zapominać o ukrytych kosztach, które wywołane są utrzymywaniem przemysłu drobiarskiego. Wydatki związane z niwelowaniem zagrożeń epizootycznych oraz rekompensatami dla hodowców, których stada zostały dotknięte ptasią grypą sięgają już miliarda złotych. Ministerstwo Rolnictwa opowiedziało się za domniemanymi zyskami zapominając o kosztach sięgających niemal takich samych wartości oraz o mieszkańcach gmin, którzy zmuszeni są ponosić negatywne konsekwencje ekspansywnej hodowli przemysłowej oraz chęci nieograniczonego zysku. 

Grzegorz Strzałkowski z Fundacji Dobre Sąsiedztwo oraz Bartosz Zając z Otwartych Klatek i Koalicji Społecznej Stop Fermom skontrowali stanowisko resortu i odnieśli się do ukrytych kosztów środowiskowych, epidemiologicznych, przestrzennych oraz finansowych masowej produkcji drobiu w Polsce.

Utylizacja ptaków chorych na ptasią grypę
Fot. Andrew Skowron

Głosowanie nad ustawą o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym

6 lipca Sejm obradował nad nowelizacją ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, która kilka dni wcześniej została przyjęta przez Senat wraz z poprawkami ograniczającymi niekontrolowaną ekspansję ferm przemysłowych. Senatorzy zauważyli, że takie regulacje dałyby samorządom oraz mieszkańcom realną decyzyjność w zakresie polityki przestrzennej we własnych miejscowościach.

Posłowie odrzucili jednak większość poprawek zgłoszonych w toku prac nad projektem, w tym postanowienia odnoszące się do ferm przemysłowych. Przypomnijmy, że propozycje zgłoszone przez Hannę Gill – Piątek zakładały możliwość powstania fermy przemysłowej pod dwoma warunkami: po pierwsze, w danej gminie musi obowiązywać MPZP, a po drugie dokument ten musi dopuszczać powstanie fermy na danym terenie. Takie rozwiązanie znacznie przyczyniłoby się do ograniczenia dalszej budowy ferm przemysłowych, gdyż uchwalenie MPZP i powstawanie inwestycji na terenach nim objętych wymaga przeprowadzenia pogłębionych konsultacji społecznych. Niestety zapisów tych nie udało się utrzymać. Ekspansja ferm przemysłowych nie została w żaden sposób uregulowana w nowej wersji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym powodując, iż mieszkańcy nadal nie będą mieli skutecznych narzędzi w walce z gigantami przemysłu odzwierzęcego.

Ferma przemysłowa w okolicach Żuromina i Mławy
Fot. Aleks Kot

Kolejne gminy są zagrożone powstaniem zagłębia ferm przemysłowych. Powtórzenie sytuacji, która obecnie panuje w powiecie mławskim i żuromińskim jest obecnie możliwe w miejscowościach Lubelszczyzny. Polscy rządzący wciąż opowiadają się za korzyściami finansowymi wynikającymi z produkcji zwierzęcej ignorując zagrożenia epidemiczne i epizootyczne oraz konsekwencje, z którymi muszą mierzyć się mieszkańcy. Nie ulega jednak wątpliwości, iż nie wszyscy politycy są zaślepieni wizją krótkoterminowego zysku, co udowadnia niedawne głosowanie w Senacie oraz poparcie poprawek w Sejmie przez dużą część opozycji. Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda się przekonać coraz więcej polityków do tego, że masowa produkcja zwierzęca nie jest odpowiednim kierunkiem rozwoju dla polskiej wsi i uchwalić przepisy, które będą ograniczać możliwość powstawania ferm przemysłowych.