Wszyscy znamy powiedzenie „potulny jak baranek”. Jest ono niezwykle trafne – owce są pokojowymi i uległymi zwierzętami. Jak się jednak okazuje, nie wszystkie są traktowane w sposób, który pozwala im na życie w zgodzie ze swoją prawdziwą naturą. W Algierii barany wykorzystywane są wręcz w przeciwnym celu – dla rozrywki, biorąc udział w nielegalnych walkach.

Jak baranek staje się groźnym wojownikiem

Spróbujmy zatem prześledzić drogę takiego baranka – od narodzenia do, ponoć chwalebnej, śmierci. Początki są zwyczajne: owca rodzi się na farmie i przez jakiś czas żyje, pasie się i bawi wraz z innymi członkami stada. Kariera rozpoczyna się z momentem pojawienia się kbabshi – tak nazywani są algierscy trenerzy owiec.

nielegalne walki owiec

fot: Andrew Skowron

Przeszukują oni wioski wypatrując najszybszych, najbardziej zawziętych jednostek. Gdy znajdą odpowiednie jagnię, przystępują do treningu. Powszechną metodą jest między innymi przykuwanie rogów zwierzęcia do ściany. Paniczne szarpanie się, aby odzyskać wolność, wzmacnia i pogrubia ścięgna.

Kiedy baran skończy 3 lata, uznawany jest za gotowego do rozpoczęcia walk. Właściciel goli go i przyozdabia henną. Wzorów jest tyle ile owiec- niektóre z nich krzyczą jaskrawymi barwami i barokowym przepychem, innym wystarczają proste symbole. Popularne są malunki groźnych egzotycznych zwierząt, takich jak rekiny, tygrysy czy węże.

nielegalne walki owiec

zdjęcie poglądowe

Życie na arenie

Turnieje odbywają się zwykle na wzgórzach, boiskach czy nawet szkolnych dziedzińcach. Trenerzy zjeżdżają się z całej Afryki Północnej aby wziąć udział w tym widowisku. Dlatego nietrudno sobie wyobrazić ich zawód, gdy po przebyciu całej tej drogi, zawodnicy wyczekiwanego meczu nie chcą walczyć albo od razu po wkroczeniu na arenę, ustalają swoją hierarchię i odchodzą w przeciwne strony.


Kiedy zdarzy się taka sytuacja, zwierzęta są wpychane z powrotem ku sobie przez tłum spragnionych rozrywki ludzi zebranych wokół. Najczęściej jednak do walki dochodzi. Perfekcyjnie wytrenowane zwierzęta ścierają się w pojedynku, nie o samicę czy przywództwo nad stadem, jak zdarza się w naturze, a o dobre imię właściciela. O zwycięstwie decyduje sędzia, według uznanych reguł 30 dźgnięć oznacza koniec walki.

Przeczytaj także: O transporcie owiec i ich życiu pełnym okrucieństwa

Od przebiegu meczu zależy często życie zwierzęcia – zwycięzca otrzymuje nawet do 10 000 dolarów i oczywiście chwałę i rozgłos. Mistrzami zostają owce, które zwyciężyły ponad 12 turniejów. To najlepsi z najlepszych, znani w całym środowisku. Kiedy inni trenerzy mają okazję spotkać takiego barana, często proponują mu kawę, papierosy czy piwo. Przegranego spotyka nieco mniej spektakularny los. Podczas gdy jego przeciwnik wśród tańców i okrzyków radości wraca do domu aby przygotować się na kolejny turniej – pokonana owca wędruje na rzeź, skąd trafia prosto na talerze kbabshi.

Jak długo walki pozostaną popularne?

Walki teoretycznie nie są legalne, jednak rząd Algierii daje na nie ciche przyzwolenie. Władze obawiają się, że bezrobotni mężczyźni, nie mając na czym wyładować swojej agresji, zaczną kierować ją gdzie indziej – angażować się w politykę czy zachowywać się niebezpiecznie. Dlatego spektakle wciąż się odbywają. Mimo tego, co mogłoby się wydawać, nie wszyscy trenerzy popierają walki owiec. Niektórzy z nich uważają ten sport za niezgodny z Islamem i sądzą, że powinno się to zakończyć. Jak twierdzi Sofiane, były trener owiec, w rozmowie z The Guardian: „Chciałbym, żeby te walki się skończyły. Chciałbym, żeby utworzyli komitet do ochrony tych zwierząt”. Nie wiadomo, czy takie podejście z czasem stanie się powszechne. Ale możemy mieć nadzieję, że tak jak Sofiane, młode, niedotknięte wojną pokolenie zacznie odchodzić od tradycji zabawy kosztem zwierząt, a walki owiec wreszcie odejdą w niepamięć.

źródło:
https://www.theguardian.com/news/2018/feb/16/algeria-sheep-fighting-illegal-sport-angry-young-men
Photo by Halanna Halila on Unsplash