Niniejszy artykuł stanowi ostatnią część wywiadu z grupą śledczą. W pierwszej przedstawione zostały sylwetki naszych aktywistów działających w terenie. Drugi fragment rozmowy odnosi się do samej charakterystyki pracy śledczej.
Jak zmieniał się charakter pracy aktywistów na przestrzeni lat?
Pierwsze wyjazdy śledcze odbywały się ze środków prywatnych aktywistów. W początkowej fazie rozwoju organizacji, na porządku dziennym było wykorzystywanie własnych kamer i aparatów. “Myślę, że każdy z nas ma doświadczenie chociażby zajechania swojego, prywatnego samochodu na rzecz śledztw, a to też jest sprzęt, który wykorzystujemy do pracy.” – mówi Bogna. Postęp widoczny jest również od strony technicznej: “raz chodziliśmy po fermie z wielką kamerą na kasety, bo posiadała noktowizor” – śmieje się Aleks.
Sam charakter pracy również uległ zmianie. Pierwotnie, aktywiści brali czynny udział we wszystkich etapach przygotowywania śledztwa: od momentu planowania, poprzez pozyskanie materiałów, montaż, opracowanie nagrań oraz publikację. Delegowanie pracy, a w szczególności dwóch, ostatnich punktów, zdecydowanie usprawniło wykonywanie codziennych obowiązków.
Sprzymierzeńcem w przeprowadzaniu śledztw okazała się również lepsza sytuacja finansowa Stowarzyszenia, dzięki czemu możliwe jest inwestowanie w bardziej zaawansowane narzędzia. Jest to jednak zasługa innych gałęzi organizacji, które starają się pozyskać dodatkowe środki oraz darczyńców, bez których nie byłoby to możliwe.
Współpraca międzynarodowa
Niebywałym osiągnięciem Otwartych Klatek na arenie międzynarodowej jest fakt, iż uznane zostały za jedną z najbardziej efektywnych organizacji na świecie. Skuteczność i widoczność poza granicami Polski, przekłada się również na otrzymywane zaproszenia do udziału w projektach internacjonalnych. Jednym z nich był wyjazd śledczy w celu dokumentacji fermy niosek w Tajlandii w 2019 roku, gdzie udało się także zrealizować materiał z ubojni świń. Prawo obowiązujące w kraju stanowi, iż zwierzęta powinny być zabijane bez cierpienia, a celem wyjazdu była weryfikacja, na ile jest ono respektowane.
O szczegółach pracy nad śledztwem opowiedział Andrzej, który wewnątrz zespołu zajmuje się koordynacją projektów międzynarodowych: “W przypadku śledztwa w Tajlandii, zeszło się bardzo dużo ciekawych wątków. Z jednej strony była to możliwość zrealizowania śledztwa w miejscu, które jest dla nas odległe, zarówno jeśli chodzi o kulturę, jak i doświadczenia operacyjne. W momencie wyjazdu absolutnie nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać na miejscu, jakie będą warunki pracy i ile uda nam się zrobić. Musieliśmy się też zaadaptować na bieżąco do okoliczności, które zmieniły się na naszą niekorzyść. Mieliśmy osobę, która zadeklarowała pomoc na miejscu, a koniec końców okazało się, że pomóc nam nie jest w stanie. Myślę, że cała koordynacja wyjazdu, ustalenia szczegółów z lokalną organizacją – jakie są ich wymagania i potrzeby, zapewnienie im tych materiałów w stosunkowo krótkim czasie, bo spędziliśmy tam jedynie 10 dni, okazała się dosyć satysfakcjonująca. Ostatecznie zdjęcia i filmy, które wyprodukowaliśmy były wykorzystywane między innymi w kampanii przeciwko McDonalds w Tajlandii.”
Czy na przestrzeni lat, producenci zaczęli bardziej chronić się przed pokazywaniem prawdy?
Jednakże główna część pracy aktywistów odbywa się w polskich warunkach, a podstawowym celem jest zmiana systemu, który daje przyzwolenie na przedmiotowe traktowanie zwierząt. W ciągu 10 lat funkcjonowania organizacji, aktywiści odwiedzili sporo miejsc, z których setki zdjęć obiegły Internet, trafiając do najdalszych zakątków globu. Z perspektywy czasu, duża część ferm, które były odwiedzane na początku, już nie działa.
Jak jednak wypłynęło to na wykonywaną pracę przez aktywistów? Czy producenci zaczęli bardziej się chronić by nagrania warunków, w jakich utrzymują zwierzęta, nie dotarły do opinii publicznej? Na to pytanie odpowiedział Aleks: “Moim zdaniem, na początku pracy było o wiele łatwiej – szczególnie jeżeli chodzi o fermy futrzarskie, ponieważ na taką skalę, nikt się tym wcześniej tak nie zajmował. Z biegiem lat ujawnianie prawdy stało się trudniejsze. Mam tu na myśli przede wszystkim fermy, na których trzymane są norki. Jest to gałąź przemysłu, za którą stoją osoby z zapleczem finansowym, które stać na takie zabezpieczenia aby opinia publiczna nie wiedziała, co dzieje się za murami ferm.”
Jakie pozytywne zmiany udało się wprowadzić dzięki pracy śledczej?
W ciągu dekady pracy na rzecz zwierząt futerkowych, miejsca o najniższym standardzie zostały zamknięte, a te które istnieją, podlegają większej kontroli. “W pierwszych latach codziennością było, że chodząc dookoła fermy, znajdowało się jakieś doły z trupami, wyrzuconymi przez płot. Wydaje mi się, że obecnie jest to już nie do pomyślenia. W kontekście warunków chowu przemysłowego znaczy to jedynie, że hodowcy mają świadomość, że ktoś im patrzy na ręce” – dodaje Andrzej. Mówiąc o lisach czy norkach hodowanych na futro, nie jest możliwe zreformowanie systemu w takich sposób, by zapewnić im pełny dobrostan. Są to dzikie zwierzęta, które nigdy nie powinny znaleźć się stłoczone w klatkach, na niewielkiej przestrzeni.
Poprawa nastąpiła również jeśli chodzi o państwowe organy, do których należy sprawowanie nadzoru nad tym, jakie warunki panują na fermach. Jednak nie było tak od zawsze. “Początkowo musieliśmy naciskać na Inspektoraty Weterynarii, by podejmowały się kontroli, a cała procedura zajmowała bardzo dużo czasu. Jako organizacja pozarządowa, monitowaliśmy zadania wykonywane przez takie jednostki i ponaglaliśmy, by podejmowały czynności zgodnie z przepisami. Ostatecznie doprowadziliśmy do sytuacji, gdzie w kilku powiatach, inspekcja składa już samodzielnie zawiadomienia o możliwości znęcania się nad zwierzętami, co wcześniej prawie się nie zdarzało bez naszej interwencji.” – mówi Bogna.
Chociaż aktualnie same kary przydzielane są bardzo rzadko, zmiana w kodeksie umożliwia postawienie w stan oskarżenia osoby znęcające się nad zwierzętami, wydłużając okres pozbawienia wolności do 5 lat za stosowanie przemocy ze szczególnym okrucieństwem. Sukcesem jest również to, że z biegiem pracy aktywistów śledczych, coraz więcej spraw trafia pod wokandę – jeszcze niedaleki czas wstecz, kończyły się one umorzeniem na policji.
Większość spraw sądowych w imieniu Otwartych Klatek reprezentuje radczyni prawna Angelika Kimbort. Dzięki obustronnemu zaufaniu i profesjonalnej współpracy trwającej od lat, możliwe jest przygotowanie pozwu sądowego i doprowadzenie do wydania wyroku skazującego osób stosujących przemoc w stosunku do zwierząt. Chociaż dostarczenie materiału dowodowego powinno leżeć po stronie prokuratury, w rzeczywistości odpowiada za to organizacja.
“Mogę powiedzieć, na przykładzie ferm norek zarządzanych przez największych potentatów branży, że wiemy i jest to oczywiste zarówno dla nas, jak również naszych odbiorców, że za wszystkim patologiami, które mają miejsce na tych fermach, stoją ich właściciele i to oni są odpowiedzialni za panujące tam warunki. To oni powinni być na ławach oskarżonych. Jednak bardzo trudno jest to udowodnić, bo pomiędzy potentatami i baronami branży, a norką, która umiera w klatce, stoi wiele innych osób. Naszym celem jako organizacji, nie jest to by ścigać szeregowych pracowników. Chyba, że są oni odpowiedzialni za przemoc wobec zwierząt i znęcanie się nad nimi. Wtedy bardzo ważne jest pokazanie, że taka osoba nie powinna pracować ze zwierzętami. Często pracownicy też są ofiarami łańcucha produkcji i na ławie oskarżonych powinien zasiadać hodowca, a nie zawsze się tak dzieje.” – kontynuuje Bogna. Jedynie wprowadzenie zmian systemowych może zatrzymać patologię występująca w chowie klatkowym.
Ogromnym sukcesem jest to, że kwestie podnoszone przez aktywistów, stają się tematem debaty publicznej i poświęca się im coraz więcej miejsca w dyskursie społecznym. Coś, o czym rozmawiało się w małych grupach, przebiło się do Sejmu. “Na pewno dla mnie jakimś momentem wzruszającym i symbolicznym – mam wciąż zapisane zdjęcie na dysku – było to jak Marek Suski zaprezentował zdjęcia z naszych śledztw z fermy futrzarskiej. Politycy sięgają naszych materiałów jako argumentu za zmianami prawnymi. To bardzo ważne, żeby w walce o prawa zwierząt, współpracować ze sobą na wszystkich płaszczyznach.” – kończy swoją wypowiedź Bogna.
Wyzwania na kolejne lata
Praca śledcza kończy się w momencie opublikowania zebranych materiałów. Jest to narzędzie, z którego korzystają kampanie zwierzęce czy media. Jednak realna poprawa dobrostanu zwierząt gospodarskich ma miejsce jedynie po wprowadzeniu zmian legislacyjnych, za którymi stoją zakazy konkretnych form chowu, zwiększanie kar za znęcanie się nad zwierzętami oraz wzmożony nadzór nad miejscami, w których one przebywają. W wielu przypadkach krzywdzenie zwierząt wynika z samej metody hodowli.
“Praca z policją, prokuraturą, sądami, inspekcją weterynaryjną jest to organiczna praca u podstaw, która trwa wiele lat. Udało się nam wpłynąć na kontrolę i nadzór na fermach futrzarskich, jednak w przypadku innych zwierząt gospodarskich takich jak chociażby świnie czy krowy, w dalszym ciągu pozostawiają one wiele do życzenia. Co też uświadamia nam, że jest to temat, nad którym musimy zacząć mocniej pracować.” – kończy Bogna, wskazując równocześnie na dalszy kierunek działań aktywistów śledczych.
Dziękujemy za wsparcie naszych działań.