Choć tematem hodowli przemysłowej zwierząt zajmuje się coraz więcej organizacji, bardzo nieliczne z nich specjalizują się w tematyce ryb hodowlanych. Do tej wąskiej grupy należy Fish Welfare Initiative – fundacja działająca na rzecz poprawy warunków hodowli ryb w krajach Azji południowej. Postanowiliśmy zaczerpnąć od niej nieco informacji w krótkim wywiadzie, którego udzielił nam jeden z założycieli FWI, Haven King – Nobles. Oto, czego się od niego dowiedzieliśmy!
Jako członek Fish Welfare Initiative działasz na rzecz ryb hodowlanych w Azji. Jak w tej części świata wyglądają hodowle ryb w tej części świata?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ jest to temat bardzo złożony. Wystarczy spojrzeć na pracę, jaką ruch prozwierzęcy wykonał do tej pory, zajmując się poprawą jakości życia krów, świń czy kurczaków. Ryby nie są jedynie kolejnym gatunkiem, ale całą grupą różnych gatunków, które hoduje się w różnych systemach, tak samo jak w przypadku zwierząt gospodarskich – inaczej hodujemy kurczaki, a inaczej krowy.
Hodowla ryb wygląda inaczej w różnych częściach świata. Nawet w Azji, gdzie głównie działamy, hodowle różnią się między sobą. W dalszym ciągu praktykuje się tradycyjne metody, takie jak hodowla ryb w stawach czy klatkach/sieciach na otwartych wodach. Mimo to widoczny jest nowy trend w zwiększaniu intensywności, np. poprzez wykorzystanie zbiorników hodowlanych, dzięki którym można zmieścić więcej ryb na tej samej przestrzeni i które są prawdopodobnie gorsze z perspektywy dobrostanu ryb. Zazwyczaj wzrost zamożności regionu wiąże się z przejściem na bardziej intensywną, przemysłową hodowlę.
Możemy porównać to do akwakultury w Europie, która z reguły jest bardziej przemysłowa i intensywna. Niemniej jednak wciąż używa się tam niektórych tradycyjnych metod hodowlanych i, jeśli się nie mylę, duża część karpi w Polsce jest hodowana metodą półintensywną. Szczegółowe informacje o hodowli ryb w Azji można znaleźć w naszym raporcie Akwakultura w krajach azjatyckich.
Jakie są według Ciebie największe problemy związane z dobrostanem ryb w hodowli przemysłowej? Jakie działania podejmujecie jako aktywiści, aby im zaradzić?
Do największych problemów możemy zaliczyć niską jakość wody, przegęszczenie, choroby i pasożyty, obchodzenie się z rybami w sposób powodujący u nich dużo stresu i brak ogłuszania przed uśmiercaniem. Należy pamiętać, że te problemy oddziałują na siebie wzajemnie i powodują tym samym jeszcze gorsze skutki, np. ryby, z którymi obchodzi się niedelikatnie, są bardziej podatne na choroby.
Należy też pamiętać o tym, że problemy dobrostanowe różnią się w zależności od systemu hodowli czy gatunku. Wydaje mi się, że klatkach do hodowli ryb na morzu, w takich jak hoduje się np. łososie, kwestia jakości wody nie jest aż takim problemem – za to wszy morskie, które z łatwością mogą przedostać się wnętrza sieci, mogą rybom bardzo zaszkodzić.
Nasza praca skupia się przede wszystkim na polepszaniu jakości wody i zmniejszaniu zagęszczenia karpi hodowanych w Indiach. Współpracujemy z lokalnymi organizacjami pozarządowymi i hodowcami, aby promować korzyści, jakie płyną z bardziej zrównoważonych hodowli, oraz by pomóc hodowcom we właściwym zarządzaniu jakością wody w stawach.
Jak rozpoznać czy ryba cierpi? Jakie są najczęstsze oznaki niskiego poziomu dobrostanu ryb hodowlanych?
Jest to trudne, trudniejsze niż w przypadku zwierząt hodowlanych. Ryby nie mają mimiki, nie wydają dźwięków słyszalnych dla człowieka i żyją w środowisku, które ciężko nam obserwować.
Najbardziej oczywistym znakiem, że ryba cierpiała jest to, że teraz jest martwa. Jeżeli wiele ryb umiera, można założyć, że dobrostan pozostałych ryb nie jest zbyt dobry.
Mimo to fakt, że ryby są wciąż żywe, nie musi oznaczać, że są szczęśliwe. Możemy to ocenić, obserwując różne wskaźniki dobrostanu, takie jak szybkość pływania i zachowanie, pobór pokarmu, poziom agresji itp. Do bardziej inwazyjnych pomiarów zaliczamy np. pomiar poziomu kortyzolu we krwi. Musimy jednak znaleźć równowagę pomiędzy korzyściami płynącymi z wiedzy o poziomie dobrostanu ryb a kosztem, jaki niesie ze sobą spowodowanie cierpienia u tych, od których pobiera się próbki.
W społeczeństwie pokutuje wiele mitów na temat ryb. Często mówi się o tym, że są stworzeniami zbyt prostymi, żeby odczuwać ból i stres, albo że nie są zbyt inteligentne. Skąd wiemy, że to nieprawda?
Tak, dobrze znam ten mit. Odnoszę czasem wrażenie, że nieważne, jak daleko będzie postępować nauka, my wciąż będziemy wciąż będziemy musieli odpowiadać na pytanie “czy ryby czują ból”.
Z naukowego punktu widzenia debata na temat tego, czy ryby odczuwają ból, jest na podobnym poziomie jak ta na temat wpływu człowieka na zmiany klimatyczne. W publikacjach na ten temat przeważa pogląd, że ryby odczuwają ból. Potwierdzają to również dane doświadczalne, jak w badaniu z 2003 roku, w którym wykazano, że po wstrzyknięciu pstrągowi tęczowemu szkodliwej substancji chemicznej szukał on morfiny.
Podobnie jak w przypadku kwestionowania zmian klimatycznych, są też badacze, którzy twierdzą, że ryby nie odczuwają bólu. Tezę tę potwierdzają jednak jedynie teoretycznymi argumentami, a nie badaniami. Wiele z tych argumentów odwołuje się do braku kory nowej w mózgu ryb, co według wspomnianych badaczy jest tożsame z tym, że zwierzęta te nie mogą czuć bólu. Ptaki również nie mają kory nowej, a nikt nie kwestionuje tego, że odczuwają ból (moim zdaniem głównie dlatego, że w przypadku ptaków nie znajdziemy równie popularnego odpowiednika wędkarstwa rekreacyjnego).
Szukanie odpowiedzi w nauce jest na pewno pomocne, ale nie wydaje mi się, żeby było niezbędne do tego, żeby pojąć sedno sprawy. Pomyślmy tylko, dlaczego ryby miałyby ewoluować tak, by nie odczuwać bólu? Z ewolucyjnego punktu widzenia stanęły w obliczu podobnych presji selekcyjnych jak zwierzęta lądowe, tj. unikania urazów, drapieżników i głodu. Byłoby to dla mnie zdumiewające, gdyby te gatunki nie odczuwały bólu.
Nie powinniśmy myśleć, że jakiś gatunek jest mniej istotny tylko dlatego, że się od nas różni. Jedną z najważniejszych lekcji, jakie powinniśmy wyciągnąć z historii, jest moralne niebezpieczeństwo umniejszania wartości innych oraz to, w jaki sposób może to prowadzić do rasizmu, seksizmu oraz innych form opresji. Najwyższy czas, żeby nasz gatunek zaczął uczyć się na swoich błędach.
Hodowla ryb jest nie tylko powodem cierpienia zwierząt, ale też zagrożeniem dla środowiska. W jaki sposób ryby hodowlane zagrażają faunie i florze oceanów?
Odpowiedź na to pytanie niestety nie jest prosta. To, w jaki sposób hodowla wpływa na środowisko, zależy od systemu hodowlanego i od hodowanego gatunku – jedne mają na nie większy, a inne mniejszy wpływ.
Największe zagrożenie pojawia się wtedy, kiedy hoduje się ryby mięsożerne, takie jak łosoś. Łososie żywią się innymi rybami, więc z oceanów wyławia się duże ilości ryb, które następnie przerabia się na pokarm dla ryb oraz olej rybny. Na tej stronie oszacowano, że trzeba złowić aż 147 ryb, żeby nakarmić jednego tylko łososia. Na szczęście w przemyśle akwakultury kładzie się nacisk na zmniejszenie ilości pokarmu dla ryb/oleju rybnego wymaganego do wykarmienia ryb hodowlanych.
Istnieją też inne kwestie środowiskowe, takie jak pasożyty i przenoszone przez nie choroby, prawdopodobieństwo ucieczki ryb hodowlanych (które są w gorszej kondycji genetycznej) i krzyżowania się ich z ich dziko żyjącymi braćmi oraz odpady wytwarzane przez hodowle.
Ludzie zazwyczaj bardziej współczują ssakom, takim jak psy czy koty, niż rybom. Co możemy zrobić, żeby obudzić w innych podobną empatię w stosunku do ryb?
Myślę, że jest to bardzo ważna, a jednocześnie bardzo trudna kwestia. Ryby znacznie się od nas różnią. Mimo to, tak jak wspominałem już wcześniej, to, że są inne, nie oznacza, że powinniśmy o nie dbać.
Przyznaję, że zanim zaangażowałem się w Fish Welfare Initiative, ryby szczególnie mnie nie obchodziły. Proces ten wiązał się dla mnie częściowo z nauką kochania jednostek, których początkowo nie rozumiałem. Można spróbować dwóch rzeczy, które sprawdziły się w moim przypadku.
Po pierwsze, dowiedz się, jakie zdolności mają ryby. Jednym z przykładów może być to, że ryby nie są bardziej prymitywne od ludzi, bo potrafią wiele rzeczy, których my nie umiemy. Niektóre gatunki widzą kolory, których my nie widzimy, i wszystkie mają linię boczną, umożliwiającą im odczuwanie ruchów otaczającego je świata w sposób, którego nie jestesmy sobie nawet w stanie wyobrazić. Jeśli ciekawi was, jak piękne życie może wieść ryba, bardzo polecam książkę What a Fish Knows. Każdy członek naszego zespołu musi ją przeczytać.
Po drugie, spędź trochę czasu z rybami. Miałem niedawno przyjemność spędzić kilka tygodni na Hawajach, gdzie nurkowałem wśród raf koralowych. Spotkanie twarzą w twarz z niezliczonymi, pięknymi rybami, obserwowanie jak szukają jedzenia i wchodzą ze sobą w interakcje, było niesamowitym przeżyciem. Takie doświadczenie pozwala docenić złożoność tych stworzeń i poznać ich życie, które dopiero zaczynamy rozumieć.
Co nasi czytelnicy mogą zrobić, żeby pomóc rybom hodowlanym?
Mogą uwzględnić ochronę ryb w swojej działalności na rzecz zwierząt! Aktywiści bardzo często skupiają się na zwierzętach lądowych, a nie powinniśmy zapominać o tym, że największą grupą zwierząt, jaką konsumują ludzie, są właśnie ryby.
Mogą też oczywiście wspierać organizacje działające na rzecz ryb hodowlanych, takie jak Otwarte Klatki czy Fish Welfare Initiative. Te organizacje zrobiły i nadal robią wiele, żeby poprawić sposób, w jaki traktuje się te niesamowite stworzenia. Jako aktywiści jesteśmy bardzo wdzięczni za każde wsparcie w walce o lepszy świat dla wszystkich.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia w dalszej walce o lepsze życie dla ryb hodowlanych.
Wywiad przeprowadziła Weronika Żurek. Autorką tłumaczenia na język polski jest Martyna Kapturkiewicz.