5 kwietnia pod Urzędem Wojewódzkim odbył się protest przeciwko budowie fermy norek w Brześciu w gminie Żórawina, oddalonej o 15 km od Wrocławia. Demonstracja została zorganizowana przy współpracy Otwartych Klatek oraz mieszkańców okolicznych wsi. Na proteście zebrało się ok. 250 osób, aktywistów walczących o prawa zwierząt, mieszkańców wsi Brześć, Węgry, Boguszów, mieszkańców Wrocławia i Osady Leśnej, którzy również walczą z fermą w swoich okolicach. Obecni byli również przedstawiciele kolektywu Rozbrat. Podczas demonstracji można było usłyszeć przemówienia mieszkańców oraz aktywistów. Protest poprzedziła konferencja (www.facebook.com/niedlafermy), na której licznie zjawiły się media.
W Brześciu ma powstać jedna z największych ferm norek w Europie – 185 tysięcy zwierząt. Mieszkańcy są oburzeni licznymi błędami jakie wystąpiły podczas procesu decyzyjnego. Wójt Jan Żukowski mimo, że zapewniał mieszkańców, że nie chce tej fermy, sprzedał swoją działkę firmie Rolpi pod jej zabudowę. Co więcej, osoby, które posiadają działki sąsiadujące z fermą , poza wójtem i jego synem, nie zostały uznane jako strony postępowania. Również nie powiadomiono sołtysów sąsiednich gmin oraz nie odbyły się wymagane konsultacje społeczne, a zezwolenia były wydawane w terminie wnoszenia wniosków. Dodatkowo informacje w BIP pojawiły się rok po wydaniu zgody na budowę fermy.
Wydaje się, że raport środowiskowy został napisany dla innej fermy niż ta planowana, świadczy o tym 10 krotnie mniejszy obszar ujęty w raporcie oraz inny gatunek zwierząt niż ten, który ma być hodowany. Dodatkowo wójt stwierdził, że nie jest potrzebna ocena oddziaływania na środowisko, co w przypadku tak dużej fermy jest nie zgodne z prawdą. Przepisy tego wymagają. Co ciekawe część działki na której już odbywają się pracę należy do skarbu państwa, a nie do inwestora.
Mieszkańcy jasno określili swoje stanowisko, nie chcą fermy w swojej okolicy. Nie chcą smrodu, zanieczyszczenia środowiska, nie chcą ogromnego cierpienia zwierząt jakie nieodzownie towarzyszy hodowli norek na futra. Są zażenowani, tym, że wszelkie demokratyczne procedury zostały pominięte, a dobro ich społeczności okazało się niczym w obliczu zysku. Mają jednak świadomość, że problem przemysłu futrzarskiego nie dotyczy tylko ich, a całej Polski.
Prezesem firmy Rolpi jest holender Leeijen Pierre Johannes. W Holandii wprowadzono zakaz prowadzenia ferm futrzarskich, czego konsekwencją jest przenoszenie tego przemysłu do Polski. Powstaje coraz więcej ferm i co za tym idzie opór mieszkańców stale wzrasta. Szkoda, że władze nie wspierają w tym mieszkańców, czego dowodem jest wypowiedź wojewody dolnośląskiej Ewy Mańkowskiej, która w swoje przemowie do protestujących wyraziła wielką chęć pomocy, przy jednoczesnym zaznaczeniu, że obecnie to nic nie może obiecać; będzie monitorować całą sprawę. Na co mieszkańcy odpowiedzieli skandując „hańba”. Protestujący zapowiedzieli, że nie jest to ich ostatnia wizyta pod Urzędem Wojewódzkim, a z uwagi na to, że problem ten dotyczy coraz większej ilości osób, następny razem będzie jeszcze liczniejsza.