Na początku września 2020 roku politycy Prawa i Sprawiedliwości rozpalili nadzieję we wszystkich, którym zależy na polepszeniu losu zwierząt, przedstawiając projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, nazywany “piątką dla zwierząt”. Projekt został przyjęty przez Sejm miażdżącą przewagą 356 głosów. Pół roku później nikt już o nowelizacji nie pamięta, a zwierzęta dalej cierpią na fermach futrzarskich. Dlaczego politycy po raz kolejny tak łatwo zapomnieli o zwierzętach?
“Piątka dla zwierząt” została zaprezentowana 8 września, kilka godzin po publikacji naszego śledztwa na fermie norek w Góreczkach. Jednym z jej głównych i najbardziej przełomowych założeń było wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro.
“To jest ustawa, którą z całą pewnością poprą wszyscy dobrzy ludzie. Jestem o tym głęboko przekonany” – mówił Jarosław Kaczyński prezentując projekt nowelizacji. “Nasza formacja i, nie ukrywam, ja osobiście, już od bardzo długiego czasu uważaliśmy, że w Polsce trzeba wprowadzić zupełnie nowy porządek prawny jeżeli chodzi o ochronę zwierząt” – dodał.
Dlaczego więc ustawa, która była ważna dla tak wielu polityków – za jej dalszym procedowaniem głosowało aż 356 posłów i posłanek – utknęła w martwym punkcie?
Wpływ hodowców zwierząt futerkowych
Widmo zakazu hodowli zwierząt na futro w Polsce wisi nad hodowcami już od kilku lat. Zakaz był bardzo blisko wprowadzenia już w 2017 roku, ale ingerencja branży futrzarskiej i jej powiązania z wpływowymi postaciami ze świata polityki (i nie tylko – hodowcy są silnie wspierani m.in. przez Tadeusza Rydzyka) powstrzymały dalsze prace nad nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt. Tym razem politycy zarzekali się, że sytuacja polityczna jest inna, a przedstawiciele partii rządzącej obiecywali wielkie zmiany w prawnej ochronie zwierząt.
Grzegorz Puda, poseł wnioskodawca, obecny Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, mówił w Sejmie:
“Fakt że fermy futrzarskie znajdują się na terenach wiejskich nie powoduje, że mamy do czynienia z działalnością rolniczą – fermy futrzarskie to przemysł, który z gospodarnością prawdziwych rolników nie ma nic wspólnego. Ponad sto czterdzieści udokumentowanych protestów mieszkańców wsi i małych miejscowości jest tego dobitnym przykładem.”
Marek Suski podkreślał, że ochrona zwierząt nie powinna być upolityczniona: “I mogę powiedzieć, że też mam osobistą satysfakcję, bo kiedy prawie 20 lat temu w parlamencie zakładaliśmy Zespół Przyjaciół Zwierząt to było to naszym marzeniem (…). Wtedy wydawało się, że jest to marzenie nieosiągalne. Trzeba było wiele lat pracy, przekonywania. To nie jest lewicowość, miłość nie jest lewicowa. Miłość do zwierząt nie jest ani lewicowa, ani prawicowa (…). Każda miłość pochodzi od Boga, również ta do zwierząt.”
W rozmowach z mediami politycy sami przyznali, że ostatnim razem nowelizację powstrzymali futrzarze. Paweł Suski z Platformy Obywatelskiej: “Tamtą nowelizację zablokował ojciec Rydzyk. Lobbyści, przede wszystkim futrzarze, dotarli, pewnie i z pieniędzmi, do ojca Rydzyka i to było wystarczające”. Podobnego komentarz udzielił prof. Zdzisław Krasnodębski: “Niestety wtedy, pod różnymi naciskami, musieliśmy ustąpić”.
Wydawało się, że tym razem politycy mówią poważnie. W akcję promującą zakaz hodowli zwierząt na futro #StopFurChallenge, zainicjowaną przez samego Jarosława Kaczyńskiego, zaangażował się m.in. premier Mateusz Morawiecki, a także inni politycy, dziennikarze i osoby prywatne. Mimo to ostatecznie okazało się, że również w 2020 roku politycy ugięli się pod naciskiem środowiska hodowców zwierząt futerkowych. Po tym, jak projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt trafił do Senatu, gdzie zgłoszono liczne poprawki do ustawy, zamiast trafić z powrotem do Sejmu, trafił do tzw. “sejmowej zamrażarki”, a prace nad nim ustały. Jeszcze przez kilka tygodni posłowie Prawa i Sprawiedliwości, a także rzecznik partii Radosław Fogiel utrzymywali, że nie wycofują się z “piątki dla zwierząt”, jednak dziś już wiemy na pewno, że projekt w takiej formie, jak został zaprezentowany przez Jarosława Kaczyńskiego we wrześniu, przepadł, a na jego miejscu nie pojawił się żaden nowy.
Rosnące poparcie społeczne dla zakazu hodowli zwierząt na futro
Decyzja Prawa i Sprawiedliwości o zaprzestaniu prac nad nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt jest kompletnie niezrozumiała – projekt miał ogromne poparcie polityczne, a poparcie społeczne dla zakazu hodowli zwierząt na futro od lat niezmiennie rośnie. W sondażu przeprowadzonym przez Rzeczpospolitą w 2018 roku 56% badanych poparło zakaz hodowli zwierząt na futro, a w 2020 roku było to już 68,3% ankietowanych. W badaniu Biostatu z 2019 roku aż 73,1% Polaków zgodziło się, że hodowanie i zabijanie zwierząt dla ich futer nie powinno być w Polsce dopuszczalne. Co więcej, na przełomie września i października 2020 roku Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadziło badanie, w którym Polacy zostali bezpośrednio zapytani o to, czy prezydent Andrzej Duda powinien poprzeć nowelizację ustawy o ochronie zwierząt, nazywanej potocznie “piątką dla zwierząt” – ponad połowa (56,6%) respondentów odpowiedziała twierdząco (odpowiedzi “zdecydowanie tak” i “raczej tak”). Warto zauważyć, że z badania wynika, że projekt poparli zarówno mieszkańcy dużych miast (64,5%), jak i wsi (55,5%).
Mówiąc o mieszkańcach wsi należy także wspomnieć o licznych protestach lokalnych społeczności przeciwko ogromnym fermom norek. Sąsiedztwo takich przemysłowych ferm wiąże się z nieznośnymi odorami, hałasem, spadkiem wartości nieruchomości (nawet o 50%!) oraz plagami much i gryzoni. Jako Koalicja Społeczna Stop Fermom Przemysłowym wspieramy mieszkańców wsi poprzez nagłaśnianie ich protestów w mediach, pomoc w zakresie prawno-administracyjnym czy opracowując raporty (np. “Mieszkańcy wobec ferm zwierząt futerkowych”).
Zakazu nie ma, a zwierzęta dalej cierpią na fermach futrzarskich
Od momentu zapowiedzi “piątki dla zwierząt” opublikowaliśmy kolejne śledztwo, pokazujące nieskuteczne gazowanie norek na fermie w Długiem Starem pod Lesznem. Na filmach ze skrzynki do gazowania zwierząt widać, jak zwierzęta duszą się przez długie minuty, a te, które przeżywają ubój, dobijane są poprzez uderzenie metalowym prętem. Takie sceny będą działy się na fermach zwierząt futerkowych tak długo, jak ten przemysł będzie mógł funkcjonować w naszym kraju. Jako Otwarte Klatki od prawie 10 lat pokazujemy rzeczywistość przemysłu futrzarskiego. Przeprowadziliśmy liczne śledztwa i interwencje na fermach futrzarskich, które dobitnie pokazują, że ten biznes zawsze okupiony jest cierpieniem zwierząt. Kolejne kraje wprowadzają zakaz – obecnie jest on poważnie rozważany w kolejnym państwie europejskim, Estonii.
We wrześniu 2020 roku zobaczyliśmy, że zdecydowana większość polityków zdaje sobie sprawę ze skali problemu i popiera wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro w Polsce – dlaczego więc po raz kolejny zawiedli zwierzęta? Liczymy, że jak najszybciej przypomną sobie o milionach norek i lisów, które również w tym roku spędzą kilka miesięcy w ciasnych klatkach, aby garstka hodowców mogła się wzbogacić oraz podejmą stanowcze kroki, aby zakończyć krwawy przemysł raz na zawsze.